Trzemeszeński skarb
Choć to tylko legenda i tradycja, jest mocno żywa w sercach ludzi. Kiedy ciało św. Wojciecha sprowadzono do Polski, przed pochówkiem w Gnieźnie złożono je w trzemeszeńskim klasztorze. Monumentalna bazylika właśnie odzyskuje swój blask.
Dziś w samym środku kościoła stoi ogromne rusztowanie. – Zaczęliśmy prowadzić remont latarni nad kopułą – tłumaczy proboszcz trzemeszeńskiej parafii pw. Wniebowzięcia NMP, ks. Piotr Kotowski. – Latarnia jest w bardzo złym stanie. U góry widocznych jest mnóstwo zniszczeń, spowodowanych wilgocią i grzybem. Polichromie, które się tam znajdują, wymagają odnowienia. Wyremontować trzeba również stalowe okna i wymienić szyby. Zewnętrzne ściany latarni wykonane są z piaskowca, więc konieczna będzie też renowacja kamienia. Wszystkie prace wykonywane są dzięki dofinansowaniu z Regionalnego Programu Operacyjnego.
Ratować polichromie
Ostatnie tak duże prace przeprowadzano w trzemeszeńskiej bazylice w latach 50-tych i 60-tych, odbudowując ją po zniszczeniach wojennych. – W 1945 roku Niemcy opuszczając miasto, podpalili wnętrze kościoła, w którym urządzili magazyn odzieży wojskowej – tłumaczy ks. Kotowski. – Całe wyposażenie wówczas spłonęło, ołtarze, barokowa konfesja, ambona, płaskorzeźby, polichromie pędzla Franciszka Smuglewicza, dachy i hełmy wieżowe. Większość polichromii, które dziś widzimy, to powojenne rekonstrukcje. Nie zrekonstruowano za to konfesji św. Wojciecha, wykonanej na wzór gnieźnieńskiej, ale bez baldachimu. Pewnie już nie zostanie zrekonstruowana, bo to nie służyłoby posoborowej liturgii.
Romańskie ślady
Drugą po remoncie latarni częścią prac wykonywanych właśnie w Trzemesznie jest wykonanie wejścia do podziemi kościoła tak, by umożliwić ich zwiedzanie. Podziemia przebadane zostały w latach 80-tych i 90-tych przez archeologów, którzy odsłonili romańskie fundamenty i ściany kościoła. – To wszystko znajduje się pod posadzką w przestrzeni pod kopułą kościoła – mówi ks. Kotowski. – Nie jest oczywiście tak duże, jak podziemia w katedrze gnieźnieńskiej, ale ważne jest, żebyśmy mogli pokazać pielgrzymom romańskie świadectwa przeszłości tego miejsca.
Kolorowe ołtarze
Do podziemi wejść nie możemy, schody dopiero czekają na wybudowanie. Przedzieramy się za to przez zasłony z grubej folii, żeby zajrzeć do prezbiterium. Tu również trwają intensywne prace. Polichromii na suficie nie widać, zasłania je rusztowanie, ale ich odnowienie jest ważną częścią prac. – Renowacja prezbiterium będzie całościowa – mówi ks. Kotowski. – Obejmie między innymi odnowienie reliefów na ścianach, przedstawiających czterech Ojców Kościoła. W pracowni konserwatorskiej jest już obraz Wniebowzięcia z głównego ołtarza. Również ołtarz poddany zostanie renowacji i odzyska kolory. Po wojnie pomalowany został na biało z złotymi elementami, teraz najprawdopodobniej będzie różowo-szary. Przedwojenne fotografie niestety były czarno-białe, ale nawet na nich widać, że ołtarz miał jakiś kolor. Konserwatorzy na podstawie resztek stiuku, zachowanego pod chórem doszli do wniosku, że również ołtarz powinien być w tym kolorze.
Tajemnicze krypty
Pod prezbiterium kryje się jeszcze jedna tajemnica, która na razie nie będzie udostępniana zwiedzającym. Konserwatorzy weszli tam, żeby sprawdzić zawilgocenie ścian. Ale pod prezbiterium znajduje się krypta, a w niej pochówki kanoników regularnych, dawnych właścicieli trzemeszeńskiej bazyliki. – Kryptę tę otworzyliśmy po raz pierwszy od pięćdziesięciu lat – mówi ks. Kotowski, który wraz z konserwatorami zszedł do podziemi. – Pochówki są w złym stanie, prawdopodobnie zostały po wojnie splądrowane. Sama krypta jednak jest piękna, z cegły, z kolebkowym sklepieniem. Kanonicy chowani byli prosto i ubogo, przy niektórych zachowały się za to inskrypcje, że byli profesorami miejscowej szkoły. Tam też spoczywa opat Kosmowski, budowniczy tej bazyliki.
Budowniczowie
Między rokiem 1124 i 1130 książę Bolesław Krzywousty i abp Jakub ze Żnina podjęli decyzję o sprowadzeniu do Trzemeszna kanoników regularnych lateraneńskich – zakonników z Flandrii, żyjących według reguły św. Augustyna. Sprowadzenie ich miało być pokutą, jaką nałożył na siebie Bolesław za to, że przyczynił się do śmierci swojego brata Zbigniewa. Wcześniej abp Marcin nałożył na niego ekskomunikę, a on, rozumiejąc wagę swojej winy, publicznie pokutował, między innymi idąc pieszo z Trzemeszna do Gniezna, pierwszą drogą świętowojciechowych relikwii. Później tradycją się stało, że pielgrzymi do Gniezna rozpoczynali swoją drogę właśnie z Trzemeszna. Gdy wreszcie ekskomunika z księcia została zdjęta, ten bardzo aktywnie zaczął zakładać coraz to nowe kościoły i klasztory. Wówczas to właśnie sprowadził kanoników, a oni wybudowali w Trzemesznie klasztor, zaliczany do największych w ówczesnej Europie. Była to romańska bazylika trójnawowa z dwiema wieżami w fasadzie, wybudowana z polnych kamieni, łączonych zaprawą wapienną. Z tamtej budowli do dziś zachowały się jeszcze dwie kolumny.
Obecna późnobarokowa bazylika jest efektem przebudowy, której autorem był przeor klasztoru, Michał Kościesza Kosmowski. Dzięki jego staraniom bazylikę wyniesiono wówczas do godności katedry. Kosmowski dbał o to, by architektura kościoła zachowywała łączność z gnieźnieńską katedrą: na jej wzór została zmodernizowana zachodnia fasada, podobne były (spalone w czasie wojny) barokowe hełmy na wieżach. We wnętrzu, według myśli Kosmowskiego, spotykać się miały już dwie tradycje – św. Wojciecha z Gniezna i św. Piotra z Rzymu. Dlatego kopuła nad bazyliką przypominać miała kopułę Bazyliki św. Piotra i wznosiła się bezpośrednio nad konfesją św. Wojciecha.
Monika Białkowska/Przewodnik Katolicki
Fot. FB parafia pw. Wniebowzięcia NMP w Trzemesznie