138 kapłanów
29 kwietnia Kościół w Polsce obchodzi Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego. Archidiecezja gnieźnieńska była jedną z najbardziej doświadczonych w czasie II wojny światowej. Życie straciło niemal połowę posługujących wówczas księży. Większość kościołów zamknięto, zdewastowano lub zamieniono na magazyny.
W przeddzień II wojny światowej archidiecezja gnieźnieńska podzielona była na 21 dekanatów. Sieć parafialna liczyła 261 wspólnot i blisko 230 tysięcy wiernych. W służbie Bożej działało 353 kapłanów, 44 zakonników i prawie pół tysiąca sióstr zakonnych. Do kapłaństwa przygotowywało się 66 kleryków. Wspomniane zakony żeńskie były niezwykle aktywne, zarówno na polu charytatywnym, jak i wychowawczym. Siostry pracowały w szpitalach, domach starców i ochronkach. Prowadziły własne szkoły powszechne i zawodowe oraz jedno gimnazjum.
Intensywny rozwój przeżywały też bractwa i stowarzyszenia kościelne. Działało ich łącznie blisko 50. Zarówno one, jak i parafie, realizowały wiele dzieł miłosierdzia. Intensywny rozwój przeżywały też duszpasterstwa. Powszechne były między innymi rekolekcje stanowe, których dziś już się prawie nie organizuje. Ten administracyjny i duszpasterski impet przerwał wybuch II wojny światowej, która już w pierwszych dniach zebrała wśród duchowieństwa przerażająco krwawe żniwo.
„Należy wymordować wszystkich przedstawicieli polskiej inteligencji, do której należy także polski Kościół. Brzmi to twardo, ale takie jest prawo życia” – powiedział cztery lata wcześniej Adolf Hitler w rozmowie z Martinem Bormannem, a oddany sekretarz i zastępca słowa führera skrzętnie zanotował. Niedaleki czas pokazał, z jak żelazną i okrutną konsekwencją je realizowano.
Od pierwszych dni okupacji archidiecezja gnieźnieńska znalazła się w dwóch okręgach administracji niemieckiej – 40 parafii w okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie i reszta w Kraju Warty. Podział ten miał znaczenie, w obu okręgach okupant prowadził bowiem nieco inną politykę wyznaniową. W regionie Gdańsk-Prusy Zachodnie, w którym znalazła się m.in. Bydgoszcz, polegała ona przede wszystkim na utrudnianiu i uniemożliwianiu życia religijnego, a także germanizacji języka i stanowisk.
Duchowni, o ile przeżyli krwawe prześladowania z początku wojny, mieli szansę pozostać na swoich placówkach. W eksperymentalnym Kraju Warty polityka wyznaniowa była dużo bardziej agresywna. Kościołowi katolickiemu odebrano osobowość prawną. Świątynie zamykano. Księży zabijano, wywożono do obozów koncentracyjnych albo na roboty. Mordowano chorych i upośledzonych. W wrześniu 1939 roku w gnieźnieńskim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych przebywało 1200 pacjentów. Już na początku wielu wytypowano do zagłady. Odurzonych ładowano do szczelnie zamkniętych samochodów-kontenerów i truto spalinami. Parafiom i zakonom odbierano budynki.
Gnieźnieńskie seminarium zamieniono początkowo na szpital dla wojska, a później na szkołę policyjną dla volksdeutschów. Plac, na którym ćwiczyli, utwardzono gruzem ze zburzonej w pierwszym tygodniu wojny synagogi, która stała w miejscu dzisiejszej Biblioteki Publicznej. Dla wielu księży ostatnią stacją przed męczeństwem Dachau i obozów koncentracyjnych był klasztor w Lądzie, który Niemcy zamienili na obóz przejściowy dla duchowieństwa. Internowano tam wielu duchownych m.in. bp. Michała Kozala i siedmiu ze 108 męczenników II wojny światowej.
O tym, co dzieje się w Polsce informował Europę m.in. prymas Polski kard. August Hlond. W momencie wybuchu wojny przebywał w Warszawie. Nie było mowy o powrocie do Gniezna czy Poznania. 10 września 1939 roku podczas nalotu na stację kolejową w Siedlcach został ranny. Cztery dni później przekroczył granicę Polski. 21 listopada pisał z Rzymu:
„Gdy wojna wybuchła, kapelani wojskowi, aktywni i rezerwowi, poszli pełni entuzjazmu ze swymi pułkami na front, gdzie dobrze spełnili duszpasterskie zadania. Niejeden umarł śmiercią bohaterską. Niektórzy przebywają obecnie w obozach naszych jeńców wojennych i są ich ośrodkiem duchowym. Niewielu przekroczyło z cofającymi się oddziałami granicę i albo pełnią dalszą służbę w armii polskiej albo pracują wydatnie wśród żołnierzy internowanych w krajach neutralnych (…) Wszyscy inni księża polscy, zwłaszcza parafiami, pozostali na swych stanowiskach i są dzisiaj jedynym oparciem moralnym ludu, znosząc z nim następstwa chwilowej przegranej, cierpiąc głód i zimno, upokorzenia i prześladowanie. Bodaj czy nie połowa przeszła już przez więzienie. Całe setki tkwią jeszcze w policyjnych i śledczych aresztach, w obozach koncentracyjnych, za zasiekami okalającymi ludność polską wyrwaną przymusowo z ojczystych zagród. Są bici, popychani, kopani, poniewierani, tłuką kamienie na drogach, wykonywują ciężkie roboty. Bardzo wielu usunięto z posad, ograbiono z mienia, skazano na nędzę. Pokaźną liczbę kapłanów rozstrzelanych ustalą właściwe dochodzenia”.
O tragicznym położeniu Kościoła w Kraju Warty informował Watykan także ks. kan. Edward van Blericq, który po wyjeździe kard. Augusta Hlonda, jako wikariusz generalny, sprawował rządy w archidiecezji. Duchowny miał niederladzkie korzenie. Na powierzonym sobie stanowisku wykazał wiele odwagi i wytrwałości. Niemcy odmawiali uznania jego jurysdykcji, a on nie zgadzał się na przekazanie jej w ręce księży niemieckich. Pomagał ukrywającym się i zagrożonym aresztowaniem, brał udział w ratowaniu relikwii św. Wojciecha i był jednym z nielicznych księży, którzy mogli prowadzić działalność duszpasterską. W 1941 roku, po likwidacji Kurii gnieźnieńskiej, zmuszono go do wyjazdu do Inowrocławia, gdzie mimo choroby nadal pracował. Zmarł rok po wojnie.
Jak dramatyczna była sytuacja Kościoła w archidiecezji gnieźnieńskiej najlepiej ilustrują liczby. Jak już wspomniano, w 1939 roku pracowało w archidiecezji gnieźnieńskiej 353 księży. W 1940 roku było ich 158, w następnym 98, a od 1942 roku zaledwie 36 z czego 25 posługiwało w okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie. Obsługiwali w sumie 39 parafii i byli poddawani nieustannym represjom.
Już w 1940 roku okupant rozpoczął akcję systematycznego zamykania kościołów. Zamieniano je na magazyny, dewastowano, rozbierano. Wszystko, co cenne wywożono. Z ornatów szyto kostiumy teatralne. Mało kto wie, że z wielu tych świątyń Najświętszy Sakrament ratował niemiecki żołnierz, oficer Wehrmachtu, Urban Thelen, który przy współudziale wspomnianego ks. kan. Edwarda van Blericqa, wywiózł także z Gniezna relikwie św. Wojciecha. Przetrwały pod posadzką zakrystii inowrocławskiego kościoła św. Mikołaja.
Kościół gnieźnieński wyszedł z wojennej zawieruchy dotkliwie okaleczony, a duchowieństwo poddane eksterminacji przeszło krwawe martyrologium. Życie straciło łącznie 138 kapłanów, z czego 92 w obozach koncentracyjnych, przez które przeszło łącznie 164 kapłanów z naszej archidiecezji. Ośmiu kapłanów wyniesionych zostało na ołtarze w gronie 108 męczenników II wojny światowej.
Bernadeta Kruszyk