70 lat po Dachau

Nie sposób wyliczyć ich wszystkich. Więźniami KL Dachau było blisko 1800 polskich księży. 868 z nich poniosło tam śmierć. 29 kwietnia przypada 70. rocznica wyzwolenia obozu. Piekło, które wydarzyło się w Dachau, stało się również udziałem wielu księży archidiecezji gnieźnieńskiej.


Lista obecności

Bp Michał Kozal, zamordowany zastrzykiem fenolu. Ks. Stanisław Kubski zamordowany w komorze gazowej. Ks. Jan Nepomucen Chrzan, zmarły z wycieńczenia. Ks. Franciszek Dachtera, zarażony malarią, zabity zastrzykiem z piroferu. Ks. Antoni Ludwiczak, zginął w komorze gazowej. Ks. Aleksy Sobaszek, wyniszczony przez głód i krwawą biegunkę. Ks. Antoni Świadek, zmarł na tyfus. A oprócz nich również ci, którzy nie dostąpili chwały ołtarzy: młody kleryk Tadeusz Garczyński, zmarły z wycieńczenia. Ks. infułat Tadeusz Styczyński. I wielu, którzy zdołali powrócić, jak choćby ks. Tadeusz Zieliński. Wszyscy oni byli świadkami tego, jak nieludzkim miejscem był obóz w Dachau i jak wielką wagę przywiązywali przebywający tam księża do tego, by zachować godność, wiarę i polskość. Kościoły w Wielkopolsce Niemcy zamykali już w październiku 1939 r. Księży aresztowano i kierowano do obozów przejściowych. Wiosną 1940 r. pierwsze transporty dotarły do Dachau. W grudniu tegoż roku dojechali tu również inni księża, dotąd przetrzymywani w innych obozach.


Szkoła zniszczenia

Zniszczeniu księży służyć miało wszystko. Po pierwsze: praca ponad siły. Więźniowie pracowali na plantacjach ziół, w górskim słońcu, deszczu i mrozie. Zaprzęgano ich w miejsce koni do pługa, do bron, do wału ugniatającego szosę. Polscy księża trzy razy dziennie nosili posiłki dla całego obozu, dźwigali gorące, 100-litrowe kotły. Dźwigał je również bp Michał Kozal, powalony przy tym na ziemię i skatowany przez izbowego. Po drugie: głód. Waga więźnia nie przekraczała 40 kg, jedli już wszystko: trawę, dżdżownice, jeże, żaby. Mimo to odejmowali sobie od ust i składali po łyżce jedzenia do kubka przeznaczonego dla najbardziej wycieńczonych. Po trzecie: doświadczenia pseudomedyczne. Usuwanie nerwu przeponowego. Reakcja organizmu na nagłe zmiany ciśnienia. Dwa tygodnie bez jedzenia, z piciem wyłącznie słonej wody. Wstrzykiwanie malarii, ropowicy, tyfusu czy gruźlicy. Po trzecie: kary. I po czwarte, być może najtrudniejsze dla księży: odebranie możliwości sprawowania jakiegokolwiek kultu. Odebrano im medaliki, różańce i brewiarze. Nie pozwalano modlić się ani odprawiać Mszy św. Nie wolno było nawet nieść duchowej pomocy umierającym. Radzili sobie. Mszę odprawiali w środku nocy, jeszcze przed pobudką, ukryci za piecem. Kielich mieli zrobiony z pocisku artyleryjskiego. Komunikanty dostawali w paczkach albo od księży niemieckich, którym wolno było sprawować Eucharystię.


Ze św. Józefem

22 kwietnia 1945 r. złożyli ślubowanie, że ci, którzy przeżyją, będą co roku pielgrzymować do św. Józefa w Kaliszu. Odprawili nowennę i odmówili akt oddania się w opiekę św. Józefowi. Nie wiedzieli, że wydany był już na nich wyrok śmierci – żaden z księży nie mógł trafić żywy w ręce aliantów. Cztery godziny przed planowanym zrównaniem obozu z ziemią, został on zdobyty przez garstkę amerykańskich żołnierzy, idących do Monachium. Amerykański dowódca zaintonował „Ojcze nasz”, zaraz potem gruchnęło Te Deum. W 1948 r. po raz pierwszy ocaleni kapłani wspólnie przybyli do Kalisza. Dziś nie żyje już żaden z nich, ale to właśnie w Kaliszu odbędzie się wielkie dziękczynienie w 70 rocznicę cudu wyzwolenia za pośrednictwem św. Józefa. 

 

M. Białkowska „Przewodnik Katolicki”


Zobacz też „Kapłani w pasiakach”

29 kwietnia 2015