Głód dialogu – rozmowa z koordynatorem diecezjalnym
„Wiele zależy od nas samych, od świeckich, ale chyba przede wszystkim od nas, duchownych, czy będziemy rozumieć i pełnić naszą posługę bardziej na sposób wspólnotowy”. Z ks. prof. UAM dr hab. Mieczysławem Polakiem, koordynatorem procesu synodalnego w archidiecezji gnieźnieńskiej rozmawia Bernadeta Kruszyk.
Za nami etap diecezjalny synodu o synodalności. Jak konsultacje synodalne wyglądały w archidiecezji gnieźnieńskiej?
Spotkania synodalne trwały od grudnia ubiegłego roku do maja tego roku. Przeprowadzono je łącznie w 320 grupach na poziomie parafialnym i dekanalnym, w ruchach i stowarzyszeniach apostolskich, wspólnotach zakonnych i międzyzakonnych, w seminarium duchownym, Studium Teologiczno-Pastoralnym, w domu księży seniorów, domu samotnej matki, wśród osób samotnych i bezdomnych. Swoje spotkania mieli katecheci i katechetki, nadzwyczajni szafarze Komunii świętej, a także młodzież. Łączną liczbę uczestników szacujemy na 3,5 tysiąca. Na internetowej stronie diecezjalnej dostępna była również anonimowa ankieta synodalna, którą wypełniło 478 osób z czego nieco ponad 45 procent stanowiły kobiety, a blisko 55 procent mężczyźni.
O czym pisali?
O różnych sprawach. W ankiecie spektrum problemów było nieco szersze niż podczas spotkań stacjonarnych. Pojawił się np. temat, który minimalnie zaistniał na spotkaniach parafialnych czyli stosunku Kościoła do osób LGBT. W ankiecie nie trzeba było podawać miejsca zamieszkania. Mógł ją wypełnić każdy, także spoza archidiecezji gnieźnieńskiej i to było trochę widać, że ktoś jest z dużego ośrodka miejskiego, a my takich przecież w archidiecezji nie mamy. Generalnie w ankietach akcent był położony na dialog Kościoła ze światem, a w spotkaniach stacjonarnych na diagnozę stanu parafii, to, co się dzieje we wspólnocie, relacje duchowni-świeccy. Podkreślano, że wiele problemów bierze się z braku komunikacji, z nadzieją mówiono o synodalnym stylu prowadzenia parafii. W jednej z nich, gdzie w pracę synodu zaangażowało się 130 osób, spotkania trwały wiele godzin i mimo to pozostawiły niedosyt. Wiele osób mówiło, że nie miało dotąd okazji, by tak otwarcie wypowiedzieć się o Kościele czy duszpasterstwie i zostać wysłuchanym. Ten niedosyt czy nawet głód dialogu był wyraźnie widoczny w przesłanych do nas syntezach. To wręcz wołanie o kolejne spotkania.
Czego jeszcze dowiedzieliśmy się z tych spotkań?
Przede wszystkim tego, że świeccy naprawdę troszczą się o przyszłość Kościoła, że im zależy, że doskonale zdają sobie sprawę z wagi problemów i nie są im one obojętne. Spotkania synodalne pokazały ogromną potrzebę świadectw wiary, pragnienie, by jeszcze bardziej widoczna była wartość Ewangelii, by centrum życia Kościoła stanowiła rzeczywiście Eucharystia i Słowo Boże. Wskazywano na konieczność dobrego przygotowania liturgii, częstszej adoracji Najświętszego Sakramentu, organizowania spotkań ze świadkami wiary. Podkreślano, że dużą radością był powrót do „normalności” po czasie pandemii. Doceniano dbałość księży o kościoły, zaangażowanie charytatywne zespołów Caritas, ewangelizacyjną działalność różnych grup i stowarzyszeń.
A co krytykowano?
Mówiłbym raczej o cieniach, a nie o krytyce. Znaczące były głosy nt. relacji kapłani-świeccy. Z jednej strony wskazywano na potrzebę dzielenia się odpowiedzialnością za wspólnotę, by ksiądz chciał wysłuchać i brał pod uwagę zdanie parafian. Z drugiej były oczekiwania, by jednak był liderem, by to on decydował i mówiąc kolokwialnie „rozdzielał zadania”. W tym obszarze wskazywano dość wyraźnie na zgodność nauczania z życiem czyli by styl życia duchownych był adekwatny do tego, co głoszą z ambony. Z ankiet wynika również, że nieakceptowalne jest mieszanie wiary z polityką. Oburzają wiernych komentarze polityczne w homiliach, ale też, gdy duchowieństwo krytykuje przy świeckich papieża Franciszka. Smuci brak znajomości życia parafian, podcinanie skrzydeł tym, którzy chcą coś zrobić, schematyczność w działaniach duszpasterskich, mała przejrzystość finansów Kościoła. Podaję tu bardzo szczegółowe wnioski, ale myślę, że one bardziej niż ogólniki uzasadnią owocność wysiłku synodalnego podjętego w parafiach.
Co jeszcze?
Wiernych niepokoi przedmiotowe traktowanie sakramentów, to, że wielu korzysta z nich bo „tak trzeba, bo wypada, bo jest ładnie”. Rodzina – jak pisano – przestała być szkołą wiary. Ma się wrażenie, że dzieci i młodzież przychodzą do kościoła i korzystają z sakramentów tylko z obowiązku, a gdy go wypełnią, już ich w kościele nie widać. Pojawiły się też głosy, że chętniej pomagamy tym, którzy są daleko, niż tym, którzy mieszkają obok nas, siedzą z nami w jednej ławce w kościele. Niepokoi też malejące zaangażowanie wiernych w życie parafii. Jako przyczynę uczestnicy spotkań wskazywali m.in. utratę przez Kościół autorytetu na skutek skandali, spustoszenie jakie w życiu duchowym spowodowała pandemia i medialny obraz Kościoła. Z ankiet wynika również, że wierni uważają, że Kościół jest dobrze zorganizowany w strukturach, ale nie są one w pełni wykorzystywane.
A co mówili/pisali młodzi?
Młodzież zwracała uwagę na potrzebę obecności, bycia kapłana z młodymi, także na konieczność wyrazistego i autentycznego świadectwa wiary. Młodzi chcą się dzielić swoimi wątpliwościami, niepokojami, trudnościami, chcą dyskusji, wysłuchania, a nie tylko jednostronnego przekazu. Jednym z postulatów była organizacja spotkań dla młodych na poziomie dekanalnym, bo nie każda parafia prowadzi duszpasterstwo młodzieży. Zwracano też uwagę na potrzebę zmiany, albo raczej dostosowania języka, bo ten, którym posługuje się Kościół jest dla dzieci i młodzieży często niezrozumiały. To wybrzmiało także w ankietach synodalnych, by zmienić język zarówno homilii, jak i listów duszpasterskich biskupów, tak, by było w nich więcej dzielenia się wiarą, a mniej teorii.
Na zakończenie etapu diecezjalnego w naszej archidiecezji Ksiądz Prymas prosił, by doświadczenie spotkań synodalnych stało się stylem życia parafii i wspólnot. Jest na to szansa?
Szansa jest zawsze. Gdyby nie było wiary w to, że podjęte działania przyniosą trwalsze owoce, po co byłoby się trudzić? Wiele zależy od nas samych, od świeckich, ale chyba przede wszystkim od nas, duchownych, czy będziemy rozumieć i pełnić naszą posługę bardziej na sposób wspólnotowy.
Czy na poziomie diecezjalnym wyniki syntez zostaną w praktyce jakoś wykorzystane?
Na podstawie wszystkich przesłanych do nas syntez parafialnych i wspólnotowych powstała synteza diecezjalna, która – podobnie jak syntezy z innych diecezji – trafiła do Konferencji Episkopatu Polski. W ramach Archidiecezjalnej Rady Duszpasterskiej pracujemy też nad opracowaniem bardziej szczegółowym, dla naszego diecezjalnego użytku wewnętrznego.
Jak Ksiądz, jako koordynator etapu diecezjalnego, ocenia ten proces w naszej archidiecezji?
Budujący jest fakt, że zaproponowana przez papieża Franciszka formuła synodu spotkała się z tak dużym zrozumieniem, a gdzieniegdzie była wręcz oczekiwana. W naszej archidiecezji nie było przymusu organizacji spotkań. Wszystko odbywało się na zasadzie dobrowolności i mogę powiedzieć, że nie spotkałem się z żadnym przejawem oporu czy sprzeciwu. Wprost przeciwnie. Idea synodu została życzliwie przyjęta i w niektórych miejscach stała się impulsem do powrotu do praktyki spotkań po czasie pandemicznej izolacji. Mam nadzieję, że będą one kontynuowane i życzyłbym Kościołowi, by ten synodalny dialog stał się w naszych parafiach i wspólnotach codziennością.