Gniezno od św. Cecylii

Na pierwszy rzut oka – w tym przypadku raczej ucha – wydawać się może, że w Gnieźnie w dniu św. Cecylię, patronki muzyków, niespecjalnie jest kogo wspominać. Ani Chopina tu nie było, ani tym bardziej Bacha. A jednak muzyki wcale nie brakowało!

 

Oczywiste jest, że tam, gdzie sprawowana jest liturgia, obecna jest również muzyka. Początkowo był to zapewne chorał gregoriański, który nie potrzebuje żadnych instrumentów. Ks. Władysław Zientarski, zajmujący się historią gnieźnieńskiej muzyki pisał, że prawdopodobnie właśnie w gnieźnieńskiej katedrze zrodziła się pierwsza w Polsce kompozycja chorałowa, antyfona ku czci św. Wojciecha „Magna vox laude sonora”. Już w XI wieku istniała w Gnieźnie szkoła katedralna, w której uczono muzyki. Kiedy wybudowano katedrę gotycką i ustawiono w niej organy, w gnieźnieńskiej muzyce zaczął się nowy etap. Zarówno arcybiskupi, jak i kapituła zabiegali, by instrument był godny miejsca, w którym się znajduje. Pierwsze ufundował w 1418 r. abp Mikołaj Trąba. Do 1913 r. przetrwały w katedrze organy wybudowane w XVII w. przez gdańskiego organmistrza z fundacji prymasa Macieja Łubieńskiego, przebudowane później przez firmę z Królewca tak, że nazywano je arcydziełem sztuki organmistrzowskiej.

 

Wielkie zasługi dla gnieźnieńskiej muzyki miał jej miłośnik, abp Stanisław Karnkowski. Zależało mu na tym, by liturgia sprawowana była godnie i pięknie. Nakazał kapitule odnowić i podtrzymywać śpiew w katedrze. Na jego zaproszenie występowały w niej kapele muzyczne z Łowicza i z Trzemeszna. To one zapewne zainspirowały prymasa do tego, by polecił kapitule zorganizowanie własnego katedralnego zespołu muzycznego. Co więcej, również alumni seminarium duchownego, które Karnkowski założył, obowiązkowo kształcili się w śpiewie, a za następców Karnkowskiego tworzyli już samodzielną kapelę seminaryjną. Kierował nią specjalnie zatrudniony zawodowy muzyk, a kapituła kupiła dla seminarium instrumenty muzyczne. Gdy w 1627 r. swój ingres odprawiał abp Jan Wężyk, wystąpił na nim cały chór, złożony nie tylko z seminarzystów, ale również scholarzy i kleru katedralnego.

 

Za każdym zespołem muzycznym stał jednak nie tylko prymas i kapituła, ale przede wszystkim muzycy. Większości z nich historia nie zapamiętała, ale o przynajmniej kilku kapelmistrzach i kompozytorach możemy opowiedzieć. Jednym z najsłynniejszych muzyków gnieźnieńskich był urodzony około 1713 roku Mateusz Zwierzchowski. Nie tylko pochodził z rodziny szlacheckiej, ale i wyróżniał się talentem, został więc dobrze zapamiętany. Muzyki uczył go ojciec Andrzej Zwierzchowski, skrzypek i organista w gnieźnieńskiej katedrze. Mateusz uczył się w szkole katedralnej i należał do tamtejszej scholii. Gdy zmarł jego ojciec, to Mateusz mianowany został organistą na jego miejsce. Oznacza to, że już wtedy miał wysokie umiejętności, doceniane przez gnieźnieńską kapitułę. Ożenił się z Marianną Węgorzewską, maił dwóch synów, z których jeden został później księdzem. W 1750 r. mianowany został kapelmistrzem kapeli katedralnej i był nim już do końca życia. Uczenie przekazał innym: sam przede wszystkim komponował i zajmował się zdobywaniem kompozycji oraz instrumentów. Pamiętać trzeba, że w połowie XVII wieku nut utworów nie można było ściągnąć z internetu ani nawet kupić w księgarni: każdy nowy utwór oznaczał długie poszukiwania i podróże. Mateuszowi udało się pozyskać dla swojego zespołu aż 350 różnych utworów. Kupował również instrumenty, trąbki, rogi, oboje i flet, sprowadzał fachowców, którzy naprawiać mieli i ulepszać dźwięk katedralnych organów. Dużo również komponował. I kto wie, czy Mateusza Zwierzchowskiego nie wymieniano by dzisiaj jako jednego z ważniejszych polskich kompozytorów, gdyby nie pożar katedry w 1760 r. Wówczas to niemal cały zbiór utworów nie tylko pozyskanych, ale i skomponowanych przez Zwierzchowskiego spłonął. Mateusz zmarł osiem lat po owym pożarze, w 1768 r. Doceniając jego zasługi, kapituła wyprawiła mu uroczysty pogrzeb i pochowała w krypcie kaplicy Sławieńskich w katedrze. Dwa lata po śmierci Zwierzchowskiego kapela została rozwiązana. Po Mateuszu Zwierzchowskim pozostała tylko pamięć i informacje o kilkudziesięciu utworach.

 

Wojciech Dankowski urodził się w roku pamiętnego pożaru, który strawił dzieła Zwierzchowskiego. Jego rodzina mogła pochodzić z Czech, on jednak urodził się najpewniej już w Wielkopolsce. Muzycznie – i zapewne nie tylko muzycznie – kształcił się w klasztorze cystersów w Obrze. Tam też początkowo był też muzykiem klasztornym. W 1789 r. został mianowany kapelmistrzem w katedrze w Gnieźnie.  Mógł również, choć nie jesteśmy co do tego pewni, przez jakiś czas pracować jako altowiolinista w niemieckim teatrze we Lwowie. Pracę w Gnieźnie skończył już po roku, później trafił do Poznania. Tu znów pewności nie mamy, ale musiał pewnie pracować w Poznaniu: w kościele pw. św. Marii Magdaleny zachowało się sporo jego utworów. Wiadomo również, że jego dzieła trafiały do Wilna, Krzemieńca i Krakowa, spory ich zbiór jest również w archiwum na Jasnej Górze. Oznacza to, że jeszcze za życia dzieła Dankowskiego cieszyły się dużą popularnością i łatwo wędrowały w świat. Dzięki temu, że przetrwały, wykonywane są również współcześnie.

 

O prawie wiek wyprzedzał Dankowskiego kapelmistrz Mikołaj Kotkowski, który na swojej służbie w gnieźnieńskiej katedrze spędził blisko czterdzieści lat. Oprócz pracy z muzykami i komponowania utworów, Kotkowski przez dziewięć lat był również gnieźnieńskim wójtem. Ks. Władysław Zientarski pisał o nim: „Pod koniec życia Kotkowski przekazał kapeli nuty rękopiśmienne, zawierające utwory wokalnej muzyki figuralnej, oraz instrumenty muzyczne. Przypuszczać można, że część owych nut stanowiła jego kompozycje. Z powodu swej działalności muzycznej Mikołaj Kotkowski cieszył się szczególnym uznaniem. Dowodem tego był niecodzienny pogrzeb, jaki mu wyprawiono. Został pochowany w katedrze gnieźnieńskiej. Niecodzienność pogrzebu zaznaczyła się przez użycie trzech dzwonów, podczas gdy normalnie na pogrzebie bił jeden dzwon, przez pochowanie w samej katedrze, co było wyjątkiem w stosunku do ludzi świeckich, oraz przez gremialny udział całej kapituły, co zdarzało się bardzo rzadko”. To właśnie Kotkowski jako pierwszy stworzył w gnieźnieńskiej katedrze zespół instrumentalistów: Wszystkich kompozytorów wymienić tu nie sposób. Kapela katedralna aż do XIX wieku była jedynym większym zespołem muzycznym w Gnieźnie, dopiero później pojawiły się w mieście inne zespoły, uprawiające muzykę poważną. Nie stanowiły one konkurencji, przeciwnie – wspomagały często kapelę katedralną. Choć zatem historia gnieźnieńskiej muzyki nie jest dobrze znana, to warto wiedzieć przynajmniej to: że św. Cecylia i w Gnieźnie miała się kim opiekować.

 

M. Białkowska „Przewodnik Katolicki”

 

Spadkobiercą i kontynuatorem tych pięknych i bogatych muzycznych tradycji jest Chór Prymasowski przy Bazylice Archikatedralnej w Gnieźnie, którego obecnym dyrektorem jest ks. kan. Dariusz Sobczak, szefujący także archidiecezjalnemu Studium Muzyki Kościelnej. – Z okazji wspomnienia św. Cecylii patronki muzyków składam wszystkich chórzystom, organistkom i organistom, a także scholom i  zespołom parafialnym serdeczne podziękowanie za to, że swoim talentem ubogacają liturgię w naszych kościołach. Niech Wam Pan Bóg w tej szczególnej posłudze błogosławi” – mówi ks. Dariusz Sobczak, a my się do życzeń przyłączamy.

 

 

22 listopada 2017