Liturgia verbi

Cała nauka wiary, wszystkie sakramenty, zanurzone są w Biblii. Poprzez czytania biblijne Bóg mówi do człowieka, przekazując mu wieczne prawdy o zbawieniu – pisze ks. prof. Jerzy Stefański o liturgii słowa.  Zapraszamy do przypomnienia sobie, czym jest i z jakich elementów się składa liturgia słowa.

Drugą część Mszy św. tworzą czytania, homilia, wyznanie wiary oraz modlitwa powszechna. Pierwsze z czytań wyjęte jest zazwyczaj ze Starego Testamentu. Drugie pochodzi z Nowego Testamentu. Szczytem liturgii słowa jest Ewangelia, której przez szacunek słuchamy w postawie stojącej. Odczytanie Ewangelii zarezerwowane jest zawsze dla kapłana lub diakona. Inaczej pierwsze dwa czytania, które może i powinien wykonywać lektor. Odczytanie Ewangelii poprzedza przypomnienie, że „Pan jest z wami”, czyli że sam Chrystus, obecny w swoim słowie, do nas przemawia. Tę obecność w uroczyste dni podkreślają dodatkowe obrzędy jak okadzanie Ewangeliarza, a niekiedy także procesyjne przeniesienie go w asyście świec do ambony. Gdy Mszy św. przewodniczy biskup, może on – zwyczajem patriarchów Kościołów wschodnich – pobłogosławić Ewangeliarzem wszystkich zgromadzonych na liturgii. Nieprzypadkowy jest też układ czytań. Jak pisze ks. prof. Jerzy Stefański w książce „O Mszy św. najprościej”, harmonizacja czytań biblijnych wziętych ze Starego Testamentu w odniesieniu do tekstów ewangelijnych widoczna jest zwłaszcza wtedy, gdy pierwsze czytanie mówi np. o mannie na pustyni, a trzecie o rozmnożeniu chleba przez Chrystusa lub gdy najpierw słyszymy opis żydowskiej Uczty Paschalnej, a potem o ustanowieniu przez Chrystusa Eucharystii właśnie po tej uczcie. Inny rodzaj współbrzmienia tekstów Starego i Nowego Testamentu – wyjaśnia liturgista – zauważymy przy opisie wypędzenia trędowatych (I czytanie) i przy scenie uzdrowienia trędowatego przez Chrystusa (III czytanie). Najważniejszą jednak harmonizację czytań prezentują te perykopy, które zapowiadają wypełnienie się proroctw ze Starego Testamentu w osobie Jezusa Chrystusa, np. wizja proroka Daniela zapowiadającego przyjście Syna Człowieczego. A tym właśnie terminem – jak słyszymy w Ewangelii – określał siebie sam Chrystus.

Homilia czy kazanie?

Homilia według wskazań Mszału Rzymskiego jest konieczna dla podtrzymania chrześcijańskiego życia. W swojej treści powinna stanowić wyjaśnienie jakiegoś aspektu czytań z uwzględnieniem obchodzonego misterium i szczególnych potrzeb słuchaczy. Upraszając – jak pisze ks. Stefański – homilia powinna łączyć w sobie trzy wątki: komentarz biblijny, liturgię danego dnia oraz życiową sytuację słuchaczy. Na podstawie świętych tekstów wykłada się tajemnice wiary i zasady życia chrześcijańskiego. I chociaż słowo Boże zawarte w czytaniach Pisma świętego zwraca się do wszystkich ludzi każdej epoki, jednak jego zrozumienie i skuteczność wzrasta, gdy homilia przemawia do współczesnego słuchacza współczesnym językiem. Oczywiście – jak zauważa liturgista – czytania biblijne nie zawsze znajdują odzwierciedlenie w naszej aktualnej życiowej sytuacji. Dlatego często ważniejsza od wyjaśnienia danego biblijnego tekstu jest jego interpretacja na tle naszej sytuacji życiowej. Bo to nasze codzienne bytowanie, codzienne troski, nadzieje, cierpienia, oczekiwania, życiowe „zdarzenia i zderzenia” potrzebują odpowiedzi czy podpowiedzi. Trzeba też z pokorą stwierdzić – przyznaje ks. Stefański – że niewłaściwe niekiedy słowa kapłana w homilii nie mogą być przypisywane Chrystusowi. Jeśli czasami zgromadzeni na Mszy św.  sądzą, że kapłan nieżyciowo prezentuje homilię, to nie dlatego, że nieżyciowa jest Ewangelia czy cała Biblia, lecz przyczyna leży po stronie celebransa! Niekiedy występuje też trudność słuchania po stronie słuchacza, a to w dużej mierze dlatego, że przyzwyczailiśmy się bardziej patrzeć niż słuchać. Język obrazu – pisze liturgista – oducza przyjmowania słów rozumem, wnętrzem, sercem czy duszą. Dlatego tak ważna jest krótka chwila ciszy po homilii, by zatrzymać z niej dla siebie choćby jedną myśl czy słowo.

Wierzę…

Po wysłuchaniu homilii wszyscy zgromadzeni na liturgii wypowiadają lub śpiewają – znów w postawie stojącej – Wyznanie wiary nazywane też Symbolem wiary lub Credo (od pierwszego słowa tekstu łacińskiego). Wyznanie wiary – jak wyjaśnia ks. prof. Stefański –  to krótki zbiór podstawowych prawd wiary, w które każdy uczestnik Mszy św. wierzy. Umieszczenie słów Credo w tym miejscu liturgii mszalnej pozwala na publiczne wyznanie wiary jako konsekwencję wysłuchanych czytań z Pisma świętego. Istnieje kilka sformułowań Credo. Najbardziej znanymi i praktykowanymi są dwa teksty: Symbol Apostolski oraz Symbol nicejsko-konstantynopolitański. Pierwszy, określany popularnie jako „krótkie Credo”, jest starożytnym wyznaniem wiary praktykowanym przy udzielaniu sakramentu chrztu świętego. Miał on pierwotnie formę dialogu między udzielającym chrztu a przyjmującym go. Poprzez trzykrotne pytanie przyjmujący chrzest wyznawał swoją wiarę. Ten schemat celebracyjny zachowany jest nadal w obrzędzie chrzcielnym. Najbardziej rozpowszechnioną i znaną formułą wyznania wiary jest jednak tzw. Credo nicejsko-konstantynopolitańskie, które rozpoczyna się od dobrze znanych słów „Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego…”. Tekst ten – jak wyjaśnia liturgista – odwołuje się do definicji podstawowych prawd wiary, określonych przez dwa pierwsze w dziejach Kościoła sobory – w Nicei w 325 roku oraz w Konstantynopolu w 381 roku. Wobec spotykanych wówczas w niektórych środowiskach błędnych twierdzeń religijnych, należało określić najkrótszy poprawny zbiór podstawowych prawd wiary. Zatem od IV wieku powtarzamy w Mszy św. w niedziele i uroczyste dni uwielbienie składane Trójjedynemu Bogu. Trzeba też dodać, że recytacja słów Credo przypomina, że na liturgię mszalną trzeba przyjść jako człowiek wierzący.

Za wszystkich

Ostatnim elementem liturgii słowa jest modlitwa powszechna. Już Kościół w pierwszych wiekach znał i praktykował takie litanijne wezwania modlitewne w intencjach całej wspólnoty chrześcijańskiej. Było to nic innego jak wypełnienie polecenia św. Pawła Apostoła, który w 1 Liście do Tymoteusza pisał: „Zalecam, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością”. To zalecenie św. Pawła rozpoznajemy właśnie w modlitwie powszechnej, która – co warte podkreślenia – po paru wiekach jej praktykowania, stała się nieobowiązkowa i przez długie stulecia nie była stosowana. Przywrócono ją dopiero po Soborze Watykańskim II. A dlaczego powszechna? Bo wychodzimy w niej poza własne, osobiste i indywidualne sprawy, i otwieramy się na potrzeby innych. Wspólnota obecna na Mszy św. – pisze ks. Stefański – wstawia się błagalnie za innymi. Istnieje jeszcze jeden ważny motyw zanoszenia do Boga próśb za innych. Wynika on z rzadko przez nas uświadamianej sobie prawdy wiary, że każdy wierzący na podstawie przyjętego chrztu obdarzony jest kapłaństwem powszechnym (oczywiście nie sakramentalnym). To powszechne kapłaństwo zobowiązuje do otwierania się wszystkich wierzących na potrzeby bliższego i dalszego otoczenia, bo wszyscy powołani jesteśmy do tego, aby świat, rodziny, rządzący, sąsiedzi byli bardziej święci. Najpierw więc prosimy w potrzebach Kościoła – za papieża, biskupa, misje, zjednoczenie chrześcijan, powołania kapłańskie i zakonne. Następnie modlitwą obejmujemy sprawy dzisiejszego świata prosząc np. za rządzących, o pokój na świecie, sprawiedliwość społeczną, poszanowanie praw człowieka itd. Trzecia grupa wezwań odnosi się do ludzi doświadczonych różnymi trudnościami – cierpiących głód, niesprawiedliwość, różne niedostatki. I dopiero na końcu prosimy za siebie i we własnych potrzebach.

B. Kruszyk
Fot. B. Kruszyk

cd. wtorek 12 lipca

5 lipca 2022