Misja na urlopie

Barbara i Aleksander Szanieccy na misje wyjechali będąc już na emeryturze. Daleko. Do Tanzanii. Od dwóch lat planowali urlop w Polsce – żeby pobyć z bliskimi, odpocząć, zrobić badania. Udało się. Przyjechali i nadal są na misjach, tyle, że u siebie.

A konkretnie w szkołach, parafiach, wspólnotach. W czasie objazdu archidiecezji o swojej wierze i afrykańskim domu mówili w Gnieźnie, Rojewie, Gniewkowie, Inowrocławiu, Margoninie, Damasławku i Sławoszewku. „Gdy dostaliśmy harmonogram spotkań, pierwsza myśl, jaka się pojawiła, to było pytanie, czy damy fizycznie radę. A zaraz potem: Tobie Panie ufam i bać się nie będę. Tak samo było, gdy zdecydowaliśmy o wyjeździe na misje. Były obawy, ale przede wszystkim wielkie zaufanie Panu Bogu, że wie, co robi i że nas prowadzi. I ruszyliśmy w Polskę, jak kiedyś do Tanzanii, wierni nakazowi Chrystusa: idźcie” – mówi Barbara Szaniecka.

Misjonarze spotykali się z dziećmi i ich rodzicami. W spotkaniach w szkołach uczestniczyły całe klasy, w kościołach całe rodziny. Gościli też u kleryków z seminaryjnego ogniska misyjnego. „Wszędzie spotykaliśmy fantastycznych ludzi, wspaniałych uczniów, tych młodszych i tych starszych, ciekawych nie tylko afrykańskiej egzotyki, różnic kulturowych, społecznych i religijnych, ale także zainteresowanych tym, co sami mogą dla misji zrobić będąc tutaj, w kraju. I to było najpiękniejsze. Ten zapał misyjny i radość na twarzach. To często nieoczywiste, ale każdy ochrzczony jest powołany do tego, aby być misjonarzem. Nie trzeba zaraz wyjeżdżać na koniec świata. Wystarczy zacząć od założenia krzyżyka na szyję, od mowy niezachwaszczonej złymi słowami, od szukania i mówienia prawdy” – dodaje Barbara.

Państwo Szanieccy wzięli też udział w Kongresie Misyjnym, który niedawno odbył się w Warszawie. Jak mówią, spotkaniu towarzyszyło poczucie, że wszyscy są wielką rodziną, powiększającą się z każdym nowo poznanym misjonarzem. Niespodzianką dla wszystkich były odwiedziny prezydenta elekta Andrzeja Dudy. Wrażenia? Jak najlepsze. „Wielka kultura osobista, wielka kultura słowa. To prawdziwy misjonarz, który nie wstydzi się swojej wiary i pobożności. Właśnie wtedy poczuliśmy wszyscy, rozrzuceni po całym misyjnym świecie, ogromną jedność, polskość i patriotyzm” – przyznaje Barbara.

Barbara i Aleksander Szanieccy pracują w Kowak w Tanzanii. Barbara posługuje w przyszpitalnym ośrodku dla zakażonych wirusem HIV i chorych na AIDS. Popołudniami uczy dzieci czytania i pisania oraz podstaw języka angielskiego, a kobiety szycia, szydełkowania, gotowania, uprawy warzyw. Maluje ponadto obrazy do kościołów. Aleksander jest administratorem, księgowym i zaopatrzeniowcem w średniej szkole z internatem dla ok. 600 dziewcząt.

BK
Fot. arch. ks. F. Jabłoński

27 czerwca 2015