Patroni niepodległości

„Zmartwychwstanie Polski w życiu Kardynała najgłębszą było radością, spełnieniem najserdeczniejszych pragnień, nagrodą za wszelkie trudy i cierpienia” – tak w mowie pogrzebowej mówił o Edmundzie Dalborze jego wieloletni przyjaciel bp Stanisław Adamski. Pierwszy prymas Polski odrodzonej dawał temu umiłowaniu Ojczyzny wyraz nie tylko  w słowach, ale i w działaniu.

Nie angażował się politycznie, nie występował otwarcie przeciw zaborcy, niemniej poprzez posługę duszpasterską i pracę u podstaw wraz z duchowieństwem podtrzymywał w narodzie pragnienie wskrzeszenia niepodległej Polski. W czasie wielkiej wojny wraz biskupem krakowskim Adamem Sapiechą i metropolitą warszawskim Aleksandrem Kakowskim troszczyli się o Polaków we wszystkich zaborach. Prymas wspierał m.in. prace Generalnego Komitetu Pomocy dla Ofiar Wojny w Polsce, założonego przez Henryka Sienkiewicza. We współpracy z Czerwonym Krzyżem angażował się w poszukiwanie jeńców z Wielkopolski i Pomorza, wziętych do niewoli przez armię rosyjską. Gdy Prusacy wyparli Rosjan z terenów Królestwa Polskiego, na prośbę i w porozumieniu z abp. Kakowskim starał się ograniczyć ich represje względem Kościoła. Pomagał też materialnie i finansowo wdowom i kalekom wojennym oraz zarządził zakładanie ochronek przy parafiach dla sierot. Współpraca biskupów ponad rozbiorowymi podziałami przynosiła nie tylko wymierne owoce, ale miała być także przykładem i zachętą dla polityków i działaczy świeckich, co nie uszło uwadze władz pruskich i austriackich. Gdy 10 marca 1917 roku w Warszawie zebrał się po raz pierwszy od czasu zaborów Episkopat Polski, jeden z przedstawicieli władz austriackich zauważył, że obecność Edmunda Dalbora uosabia jedność ziem polskich. Tak też o nim napisał jeszcze jako alumn późniejszy Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński podkreślając, że ówczesne społeczeństwo polskie „widziało w tej postaci znak jednoczącej się Polski, walących się kordonów zaborczych i krzepnących mocy wyciąganych ze wszystkich stron Dłoni Narodu – po wolność”. W ostatnim liście pasterskim, którego już nie zdążył dokończyć, a który miał być odczytany 14 lutego 1926 roku, kard. Dalbor, z perspektywy niemal ośmiu lat odrodzonej polskiej państwowości wyliczał to, co duchowi narodu niezmiennie zagraża: laicyzacja, nienawiść, niezgoda, samolubstwo narodowe, atak na rodzinę. „(…) jakież lekarstwo na tę chorobę? – pytał.  (…) Niech panuje Jezus Chrystus między nami, niech berło jego przejawia się w całym naszym życiu! Nie może się człowiek rozdzielać i prywatnie czcić Chrystusa, a w życiu publicznym służyć księciu tego świata”.

Nienawiść bezwzględnie potępiamy

Na następcę kard. Dalbora papież Pius XI (wcześniej pierwszy po odzyskaniu niepodległości nuncjusz apostolski w Polsce) mianował na stolicę arcybiskupią i prymasowską w Gnieźnie salezjanina Augusta Hlonda. Gdy wybuchła Polska August Hlond był prowincjałem jednej z rozległych prowincji swojego zakonu. W pierwszych latach niepodległości pełnił funkcję administratora apostolskiego na Śląsku, a później, przez rok, pierwszego biskupa nowoutworzonej diecezji katowickiej. W 1926 roku, po śmierci kard. Edmunda Dalbora, otrzymał wspomnianą nominację do Gniezna mając zaledwie 45 lat. Od początku był świadomy sytuacji społeczno-politycznej ówczesnej Polski i w wielu wypowiedziach to podkreślał. Szczególnie po wybuchu II wojny światowej głośno mówił, że czasy są brzemienne w następstwa historyczne. We wrześniu 1939 roku za pośrednictwem Radia Watykańskiego aż trzykrotnie wołał: „Nie zginęłaś Polsko! Nie daremne są te cierpienia, ani ta krew, ani te mogiły, ani te modlitwy i błagania, ani ten hart duszy, ani ta żądza wolności. Wzbogaciły one nasz duchowy skarbiec narodowy, obmyły naród z grzechów, uzdolniły nas do większych posłannictw, stanowiąc kapitał bezcennych wartości, z którego pokolenia, od nas szczęśliwsze a wdzięczne, czerpać będą. Nie zginęłaś, bo nie umarł Bóg. Bóg nie umarł i w swym czasie wkroczy w wielką rozprawę ludów i po swojemu przemówi. Z Jego woli, w chwale i potędze zmartwychwstania i szczęśliwa żyć będziesz – najdroższa Polsko – męczennico”.

Kardynał Hlond, podobnie jak jego poprzednik kard. Edmund Dalbor gorąco wierzył w zmartwychwstanie Polski i jej szczególne przeznaczenie w dziejach. W kazaniach, odezwach, listach i przemówieniach nieustannie nawoływał, żeby wielkiego daru wolności nie zmarnować, a trwanie i siłę Ojczyzny widział w wierności Bogu i chrześcijańskim korzeniom. „Kto chce Polskę Chrystusową budować, musi Chrystusa w sobie przeżyć. Kto chce Polski Chrystusowej, musi przede wszystkim chcieć Chrystusa w swojej duszy i swych obyczajach” – wskazywał młodzieży w 1938 roku. I podobnie jak kard. Edmund Dalbor przestrzegał przed nienawiścią i społeczną niezgodą. W lutym 1946 roku wraz z polskimi biskupami w liście pasterskim „O panowanie ducha Bożego w Polsce” pisał:  „Życie polskie należy uleczyć z nienawiści, która jest posiewem szatana i stoi w zupełnym przeciwieństwie do nauki chrześcijańskiej. W życiu prywatnym i społecznym nienawiść jest siłą rozsadzającą i niszczącą, którą się katolikowi posługiwać nie wolno. Tak w ideowych sporach jak i w politycznych grach nienawiść uważać należy za broń zakazaną, którą bezwzględnie potępiamy” – stwierdzał, wskazując jednoznacznie, że hasłom nienawiści i zemsty przeciwstawić należy naukę sprawiedliwości i miłości bliźniego. I w tej kwestii nic się nie zmieniło.

Wolność człowieka jest z Boga

Wiele miejsca rozumieniu i zagospodarowywaniu wolności poświęcił także kard. Stefan Wyszyński. Z obszernego zbioru kazań, przemówień i zapisków, na okoliczność tegorocznego jubileuszu przypomnieć warto kilka zdań, które wypowiedział na Jasnej Górze w 1968 roku, przy okazji świętowania półwiecza niepodległości, a które streszczają potwierdzoną dziejowo prawdę, że wolność zewnętrzna zależy w dużej mierze od wolności wewnętrznej człowieka. „Wolność narodu – mówił wtedy prymas – wspiera się na wolności osoby ludzkiej. Wolność osoby jest więc początkiem wolności narodu i państwa. Człowiek wolny może poczuć się uwięziony w swojej własnej ojczyźnie. Mobilizuje wówczas wszystkie siły, aby doprowadzić do wolności narodu. Jeżeli wysiłek ludzi, obdarzonych przez Stwórcę wolnością, stanie się powszechny, nie ma takiej siły, która byłaby zdolna przezwyciężyć zbiorową, zmobilizowaną wolę ludzi wolnych. Prędzej czy później doprowadzą oni do wolności narodu. Kołyską dla wolności narodu jest więc wolność osoby ludzkiej”. I to ostatnie zdanie warto wziąć sobie do serca pamiętając, że „tego czym jest wolność, dowiadujemy się nie z mów mężów politycznych, ale z naszego sumienia”.

B. Kruszyk KAI
Fot. Wikipedia
26 grudnia 2023