Prymas modlił się z kapłanami świętującymi jubileusze kapłaństwa

Dnia 6 czerwca podczas Mszy św. sprawowanej w kaplicy w rezydencji Prymasów Polski w Gnieźnie abp Wojciech Polak modlił się z kapłanami świętującymi 50. i 60-lecie kapłaństwa.

 

Podczas homilii Prymas Polski mówił:

Kochani Współbracia w Chrystusowym Kapłaństwie,
Drodzy Jubilaci, którzy obchodzicie 60 i 50-lecie Kapłaństwa,Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!

 

  1. Cieszę się bardzo, że w kaplicy Domu Arcybiskupów Gnieźnieńskich, możemy dziś razem podziękować Panu Bogu za kapłaństwo naszych Drogich Jubilatów. Tegoroczne majowe i czerwcowe dni są bowiem okazją, aby powrócić naszą myślą i sercem do waszego dnia sakramentu święceń, tego sprzed sześćdziesięciu czy pięćdziesięciu laty, a ciesząc się jeszcze raz obecnością was wszystkich, tutaj, przy ołtarzu Pana, za Apostołem Pawłem powtórzyć każdemu z was, Drodzy Bracia i Dostojni Jubilaci, abyście rozpalili w sobie na nowo charyzmat Boży, który jest w was od nałożenia rąk biskupa i kolegium prezbiterów. Wiernie nosicie w sobie samych ten charyzmat Boży, dar i łaskę sakramentu święceń. Wypełnia was ona i wciąż swoim kapłańskim życiem dajecie nam przekonujące świadectwo o miłości i wierności samego Boga. On bowiem jest zawsze wierny i On jest źródłem oraz fundamentem naszej osobistej wierności. Dlatego i wasze oczy i wasze serca – jak powtarzaliśmy w refrenie psalmu responsoryjnego – zwrócone są dziś ku Bogu, albowiem sami przecież już niejednokrotnie aż nadto dobrze przekonaliście się, że właśnie w Nim jest wasza siła. Nie dał nam bowiem Bóg ducha bojaźni – przypominał nam dziś jeszcze Apostoł Paweł –  ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia. Ten więc charyzmat Boży, który jest w was wszystkich – biorąc teraz słowa i pewne porównanie z ubiegłorocznej papieskiej homilii wygłoszonej do prezbiterów podczas Mszy świętej Krzyżma – pozwala wam być wciąż nowymi bukłakami, w których dobra nowina dobrze się przechowuje, nie staje się octem i z których wylewa się obficie. Owszem, to prawda, a sami już to przecież znów aż nadto dobrze wiecie, że upływ czasu, doświadczenie starości, choroby czy cierpienia, niejednokrotnie naznaczają wasz kapłański szlak. Choć same, i to bez pytania czy proszenia, stają się nieomal nieodzownym towarzyszem tego etapu waszego życia, to jednak ciągle przecież z tą zbawienną świadomością, że w Jezusie wszystkie nasze rany zmartwychwstają, a my wszyscy podążamy za Tym, który – jak sam dziś w Ewangelii jeszcze raz nas zapewnił – nie jest Bogiem umarłych, ale żywych. Jest Bogiem żyjącym na wieki i wciąż dającym nam życie, i to takie życie, które – jak podkreślał w swej encyklice Spe salvi, czyli o chrześcijańskiej nadziei papież Benedykt XVI – całkowicie i bez zastrzeżeń, w całej pełni, po prostu jest życiem. Jest bowiem relacją w Tym, który jest źródłem życia, który nie umiera, który sam jest Życiem i Miłością, i w którym my prawdziwie jesteśmy i żyjemy.
  2. Drodzy Współbracia w Kapłaństwie! Dostojni Jubilaci!  Drugi List Świętego Pawła Apostoła do Tymoteusza, którego fragmentów słuchaliśmy w pierwszym czytaniu, nazywany jest często testamentem Apostoła Narodów. Święty Paweł napisał go prawdopodobnie podczas swojego powtórnego uwięzienia w Rzymie, na krótko przed śmiercią, którą poniósł ok. 67 roku po Chrystusie. Niesie on więc w sobie i zawiera bardzo duży ładunek osobistych uczuć i emocji. Charakteryzuje się jednak także, a może właśnie nawet nade wszystko, jakimś głębokim, wewnętrznym pokojem i głęboką ufnością wypowiadaną i powtarzaną wciąż wobec Boga. Nie jest on przy tym naznaczony jakąś bezsilnością czy wręcz pojawiającą się rezygnacją, z powodu kolejnej fali przeżywanych przez Apostoła cierpień i doświadczeń. Ktoś, sądzę, że bardzo trafnie zauważył, iż czytelnikowi drugiego listu do Tymoteusza trudno oprzeć się wzruszeniu, gdy patrzy w duchu na Apostoła piszącego słowa, które świadczą o mężnym, spokojnym oczekiwaniu na męczeńską śmierć, z poczuciem spełnienia obowiązku aż do ostatniej chwili oraz z pewnością co do przyrzeczonej przez Chrystusa nagrody. Tak właśnie, w poczuciu dobrze spełnionego zadania i w mocnej pewności odniesionego ostatecznie zwycięstwa, domyka się powoli życie tego człowieka, człowieka Bożego, człowieka szczęśliwego i spełnionego. Domyka się – jak usłyszeliśmy przed chwilą w pierwszym czytaniu – życie człowieka, który z czystym sumieniem służy Bogu. Wiemy jednak, że domyka się także bardzo burzliwe życie, ale przecież potwierdzone szczególną łaską i umiłowaniem Pana. W tym świetle możemy lepiej jeszcze zrozumieć, że Apostoł Narodów na zawsze nosił w sobie wielką wdzięczność dla Tego, który – jak sam kiedyś mówił – umiłował Go i samego siebie wydał za niego. A dziś, robiąc teraz swoiste podsumowanie i przedstawiając je Tymoteuszowi, jeszcze raz sam wspomni, że przecież On nas wybawił i wezwał świętym powołaniem nie na podstawie naszych czynów, lecz stosownie do własnego postanowienia i łaski. Nasze powołanie nie jest bowiem nigdy nagrodą za dobre życie. Nie jest też perspektywą lepszego życia. I nie ma nic wspólnego z wygodnym życiem. Życie Jego najbliższych uczniów, do grona których jesteśmy powołani – przypomniał nam, kapłanom, w Krakowie papież Franciszek – składa się z konkretnej miłości, czyli służby i dyspozycyjności (…) Ten, który postanowił upodobnić całe swoje życie do Jezusa – mówił jeszcze papież – nie wybiera już swoich własnych miejsc, ale idzie tam, gdzie został posłany; gotów odpowiedzieć Temu, Który go wzywa, nie wybiera już nawet czasu dla siebie. Dziękując dziś, po tych sześćdziesięciu czy pięćdziesięciu latach, za wasz sakrament święceń, a zarazem za waszą odpowiedź na Boże powołanie, widzę w was ludzi konkretnej miłości, czyli służby i dyspozycyjności, ludzi którzy przecież niejednokrotnie, w czasach trudnych i wymagających, nie zawstydzili się – jak przypominał Tymoteuszowi Apostoł Paweł – świadectwa Pana naszego i sami dosłownie, w taki czy inny sposób, w mniejszym lub w większym znaczeniu, wzięli udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii mocą Bożą. Różne były z pewnością miejsca i różni ludzie. Różne były sytuacje i rożne wyzwania. Różne przeszkody i różne trudności, ale też różne nadzieje i radości was, posłanych – jak kiedyś święty Paweł – dla głoszenia innym życia obiecanego w Chrystusie Jezusie. W tej jednak różnorodności konkretnych doświadczeń, jedno okazywało się i okazuje wciąż wspólne, a mianowicie przekonanie, więcej pewność płynąca z świadomości tego, czym jest ostatecznie dar i łaska powołania, by dziś za Apostołem Pawłem, po tych sześćdziesięciu czy pięćdziesięciu latach kapłańskiego życia i posługiwania powtórzyć, iż wiem, komu zawierzyłem, i jestem pewny, że mocen On jest ustrzec mój depozyt aż do owego dnia.
  3. Umiłowani w Panu! Drodzy i Dostojni Jubilaci! Wśród wielu bardzo ciekawych – jak sądzę – odpowiedzi, które na pojawiające się dziś pytania, daje nam nasz papież Franciszek, znalazłem ostatnio jedną, zdaje mi się, że bardzo ważną, bym mógł się nią właśnie dziś, i to z wami, Drodzy Jubilaci nieco podzielić. W swej książce Bóg jest młody, będącej zapisem udzielonego wywiadu, na pytanie o współczesne wykorzenienie, z jakim tak często mamy do czynienia w naszych społeczeństwach, papież wskazuje, że jedną z ważnych dróg ratunku może być – moim zdaniem mówi papież – dialog, dialog młodych ze starymi (…) Młodzi i starzy muszą ze sobą rozmawiać i to coraz częściej: to bardzo pilne! Zarówno starsi, jak i młodzi muszą podejmować inicjatywę. Społeczeństwo bowiem wyrzuca poza nawias i jednych, i drugich: odrzuca młodych, tak jak odrzuca starych. Ratunkiem dla starych jest przekazanie pamięci młodym, to czyni z osób starszych – mówi papież – prawdziwych marzycieli o przyszłości. Ratunkiem dla młodych jest z kolei przyjęcie tej nauki, tych marzeń i tych snów, i poniesienie ich w widzeniach. Tak, aby nasi młodzi mieli wizje, byli takimi samymi marzycielami, mogli śmiało i odważnie stawiać czoło przyszłości, konieczne jest, by słuchali proroczych marzeń swoich przodków. Starzy marzyciele i młodzi prorocy są ratunkiem dla naszego wykorzenionego społeczeństwa: dwa pokolenia wykluczonych mogą uratować wszystkich. Trudno, Drodzy Bracia, nie docenić tych papieskich intuicji. Trudno o nich nie wspomnieć również i Wam, Moi Kochani Jubilaci, albowiem wasze dostojne kapłańskie jubileusze przeżywacie przecież w tym roku, w którym cały Kościół, także nasz gnieźnieński, przygotowuje się do październikowego Synodu Młodych. Trudno też nie odczytywać w nich zawartego również pewnego wyzwania i pewnej szansy dla nas, kapłanów. Jeśli bowiem dla ratunku współczesnego świata konieczny jest – jak wskazywał nam papież Franciszek – dialog młodych ze starszymi, to przecież także, dla życia i owocności naszej kapłańskiej posługi, dla życia Kościoła, jakże ważny jest i pozostaje ten waśnie dialog młodych i starszych.  Muszą ze sobą rozmawiać i to coraz częściej: to bardzo pilne – mówił papież. Może to dość dziwne życzenia i zachęta, jakie z okazji Waszych Dostojnych Jubileuszy, pragnę Wam dziś za papieżem Franciszkiem przekazać. Pragnę więc przekazać, życzyć  Wam i jednocześnie poprosić, abyście zechcieli rozmawiać, dialogować, dzielić się swoim doświadczeniem z młodymi, zwłaszcza z naszymi młodymi kapłanami, przekazując im – jak mówił papież – pamięć. Wierzę bowiem bardzo mocno, że aby młodzi mogli stawić czoło przyszłości, konieczne jest – jak to powiedział papież Franciszek – aby słuchali proroczych marzeń swoich przodków. Abyśmy więc słuchali Was, Drodzy Jubilaci, wspominając was wszystkich w naszych modlitwach. Amen.

 

 

Święcenia kapłańskie w roku 1958 otrzymali:

– ks. Eugeniusz PRZYSŁO

– ks. Gabriel KOZIKOWSKI

– ks. Jan TROJANOWSKI

– ks. Kazimierz GŁóW

– ks. Stanisław BRYJAK

– ks. Tadeusz MAKOWSKI

– ks. Jerzy WITUCKI

– ks. Tadeusz ZABŁOCKI.

 

Święcenia kapłańskie w roku 1958 otrzymali:

– ks. Edward OKOŃSKI

– ks. Zbigniew DOMAGALSKI.

 

Foto: ks. Marcin Kulczynski

6 czerwca 2018