Prymas na Wszystkich Świętych
„Droga do świętości wiedzie przez uczciwe i kompetentne wykonywanie naszej codziennej pracy, przez poświęcenie czasu i zdolności w służbie drugim, przez podejmowanie z radością naszego życiowego powołania, przez dojrzałą i odpowiedzialną troskę o najbliższych, przez cierpliwość, z jaką znosimy porażki i trudne życiowe doświadczenia” – mówił w słowie na uroczystość Wszystkich Świętych abp Wojciech Polak. Orędzie Prymasa Polski wyemitowała 31 października wieczorem TVP1.
Pełny tekst orędzia Prymasa Polski
Przed nami dwa, jakże szczególne, dni roku. Uroczystość Wszystkich Świętych i Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. Towarzyszy im nie tylko jesienna aura, skłaniająca być może i niejednego z nas do zadumy czy głębszej refleksji, ale także to szczególne spojrzenie, które w pewnym sensie łączy przeszłość, nasze dzisiejsze trudy i zmagania i naszą przyszłość. Takiemu spojrzeniu sprzyja też niewątpliwie i sam czas, który przeżywamy, i cmentarze, które odwiedzimy, zatrzymując się w tych dniach na chwilę modlitwy przy grobach naszych krewnych, naszych bliskich czy znajomych. Przypomnimy sobie wówczas znajome twarze, postacie i wydarzenia, a przed wszystkim staniemy z nadzieją, bo – jak uczył nas papież Benedykt XVI – chrześcijaństwo zawsze żywiło i wciąż przecież żywi to fundamentalne przekonanie, że miłość może dotrzeć aż na tamten świat, że jest możliwe wzajemne obdarowanie, w którym jesteśmy połączeni więzami uczucia poza granice śmierci, że w splocie istnień moja modlitwa, moje podziękowanie, mój prosty znak dobroci, wdzięczność czy też prośba o przebaczenie nie będzie nigdy czymś obcym również po śmierci. Ma swą wartość i wyraża naszą wiarę w życie wieczne i w świętych obcowanie.
W Uroczystości Wszystkich Świętych wspominamy bowiem tych wszystkich, których Kościół ogłosił już błogosławionymi i świętymi, uznając, że ich droga życia naznaczona była szczególną miłością do Boga i do drugiego człowieka. W tym dniu ogarniamy naszym spojrzenia również tych, o których anonimowej świętości jesteśmy jak najbardziej osobiście przekonani. Nie wszystkich przecież świętych Kościół w sposób oficjalny nam wskazuje. Wielu jest bezimiennych, a raczej tak wielu tylko nam znanych. Świętość bowiem – jak podkreślał kiedyś papież Franciszek – nie jest czymś, co zapewniamy sobie sami, co uzyskujemy dzięki naszym zaletom czy zdolnościom. Nie polega na bohaterstwie. Nie jest owocem życiowej odwagi i hartu ducha. Nie możemy jej samemu wywalczyć czy zdobyć, i to nawet za cenę podejmowanych w życiu wielkich wyrzeczeń czy ofiar. Świętość jest darem – jest darem, który daje nam Pan Jezus, kiedy bierze nas z sobą i przyobleka nas w siebie, sprawia, że stajemy się jak On. W taki sposób możemy opisać to wszystko, co dokonuje się i dokonało już w naszym życiu w sakramencie chrztu świętego.
W tym wyjątkowym miejscu, w katedrze gnieźnieńskiej, a więc w miejscu, gdzie w przyszłym roku ze szczególną wdzięcznością obchodzić będziemy 1050. rocznicę Chrztu Polski, jesteśmy wszyscy zaproszeni, aby powrócić do naszego chrztu świętego, do tego wydarzenia, w którym kiedyś Zmartwychwstały przyoblekł nas w siebie. Zostaliśmy odrodzeni z wody i Ducha Świętego na życie wieczne. Zostaliśmy więc uświęceni. Zostaliśmy nazwani świętymi, uczynieni przez Boga świętymi i rzeczywiście – jak przypomina nam Apostoł Paweł – nimi jesteśmy. W sakramencie chrztu świętego otrzymaliśmy przecież dar nowego życia w Chrystusie. Otrzymaliśmy łaskę świętości. I usłyszeliśmy też zarazem wezwanie: świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty, mówi Pan. Świętość jest darem, którym w Jezusie Chrystusie obdarował nas Bóg. Obdarował nas wszystkich. Nie jest więc przywilejem niektórych. Nie jest nagrodą dla wybranych. Nie jest udziałem nielicznych. Jest darem – podkreślał z całą mocą papież Franciszek – który zostaje ofiarowany nam wszystkim – nikt nie jest wyłączony, ale wszyscy zaproszeni, aby tą właśnie drogą podążać.
Dlatego Kościół, którego naprawdę najpiękniejszym obliczem jest właśnie świętość, nie przestaje nam wszystkim, zwłaszcza w Uroczystość Wszystkich Świętych, przypominać o powszechnym powołaniu do świętości. Mówi, że świętość jest możliwa, że jest – jak wpisała kiedyś, podczas swej wizyty, w kronice tutejszego Prymasowskiego Wyższego Seminarium Duchownego, bł. Matka Teresa z Kalkuty – codzienną powinnością każdego z nas. Droga do świętości wiedzie bowiem przez uczciwe i kompetentne wykonywanie naszej codziennej pracy, przez poświęcenie czasu i naszych zdolności w służbie drugim, zwłaszcza tym najbardziej potrzebującym pomocy i wsparcia. Droga do świętości prowadzi nas przez podejmowanie z radością i należytą uwagą naszego życiowego powołania, przez dojrzałą i odpowiedzialną troskę o najbliższych, przez cierpliwość, z jaką znosimy porażki i trudne, a niekiedy wręcz bolesne, życiowe doświadczenia. Za papieżem Franciszkiem powtórzę więc: każdy stan życia zawsze prowadzi do świętości! U ciebie w domu, na ulicy, w pracy, w Kościele, w tym momencie i w twojej sytuacji życiowej została otwarta droga do świętości. Nie zniechęcajmy się do podążania tą drogą. Wielu przeszło nią przed nami. Wielu zostawiło na niej swój niezatarty ślad. Wielu wskazało nam jej zasadniczy kierunek. Uczymy się podejmować ją wciąż od nowa.
Droga do świętości to droga do spotkania z Jezusem. Ma swój początek w sakramencie chrztu świętego i swoje dopełnienie tam, gdzie Bóg otrze z naszych oczu wszelką łzę. Rozpoczęta wraz z chrztem świętym, zmierza przecież do wieczności. Nie będą jej tam odmierzać dni kalendarza. Nie będą wyznaczać mijające pory roku i następujące po sobie dni tygodnia. W Bogu znajdzie swoją pełnię i ostateczne zaspokojenie. Dzisiejsze listopadowe dni, spowite jesiennymi mgłami i przykryte niemrawymi promieniami przebijającego się jeszcze o tej porze gdzieniegdzie słońca, przypominają jednak, że po okresie intensywnego lata, następuje brzask i dopełnienie. Może więc dobrze, że jest taki właśnie dzień w roku, że jest to świąteczne popołudnie, gdy pójdziemy na cmentarz. Tam bowiem, przy grobach naszych zmarłych, co roku słuchamy o Bożej drodze błogosławieństw, o drodze do świętości, a więc i o naszej drodze, na której chce nas spotkać Bóg. W chwili refleksji czy zadumy, a może i nawet wyszeptanej modlitwy, dostrzeżemy, że oni przecież przeszli ją przed nami. Wiele w życiu naszych krewnych i znajomych było z tej Bożej drogi błogosławieństw, z drogi do świętości. Gdyby tak nie było, nie zapadliby chyba aż tak głęboko w naszą pamięć. Przyznajmy, że były na tej drodze z pewnością też niejedne upadki, potknięcia, zatrzymania w drodze, a może wkradła się nieufność, czy tak właśnie da się dojść i rodziła się też może i w nich samych pokusa drogi na skróty. Dlatego wpatrzeni w świętych i błogosławionych, będziemy się w tych dniach modlić: dobry Jezu, a nasz Panie, daj im wieczne spoczywanie.
Fot. J. Andrzejewski,
„Świętych obcowanie” z katedry w Los Angeles