Rozmowy na Wielki Post – ubóstwo

„Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo przez posiadane rzeczy chcemy pokazać, kim jesteśmy (…) To jest po pierwsze bardzo złudne, a po drugie nie jest niczym innym, jak ubóstwieniem rzeczy. I staje się początkiem upadku człowieka, upadku w kult rzeczy posiadanych” – mówi ks. prof. Antoni Siemianowski w najnowszym „Przewodniku Katolickim”.

 

 

 

 

 

 

 

Monika Białkowska: Czy człowiek może być absolutnie ubogi, nie mieć zupełnie nic?

Ks. prof. Antoni Siemianowski: Nie może. Na posiadaniu pewnych rzeczy wspiera się całe nasze życie. Bez posiadania zagrożone jest nasze życie. Brak pewnych rzeczy bardzo doskwiera człowiekowi, czasem wręcz poniża go w jego człowieczeństwie: kiedy jest bezdomny, kiedy nie ma co jeść. Człowiek staje się sobą, wiążąc się z tym, co posiada. Klęska zaczyna się wtedy, gdy posiadanie czynimy wykładnikiem swojego bycia.


Co to znaczy?

Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo przez posiadane rzeczy chcemy pokazać, kim jesteśmy. Kiedy posiadane rzeczy mają o nas świadczyć, kiedy przez nie manifestujemy siebie. Robimy to poprzez strój, samochód, zegarek, dom, przedsiębiorstwo: „patrz, co mam, do czego doszedłem, kim jestem!” To jest po pierwsze bardzo złudne, a po drugie nie jest niczym innym, jak ubóstwieniem rzeczy. I staje się początkiem upadku człowieka, upadku w kult rzeczy posiadanych.


O wielu rzeczach mówimy, że je „mamy”. Mamy dom, samochód, ale również przyjaciół czy rodzinę. Czy to naprawdę znaczy „posiadać”?

Kategorię posiadania bardzo często odnosimy do podmiotów, których tak naprawdę posiadać nie możemy. „Mamy przyjaciela”? Naprawdę go mamy? Nie mamy go przecież na własność, nie mamy go w ręku – a jeśli mamy, to go urzeczowiliśmy i skrzywdziliśmy. „Mam żonę”, „mam męża”. Masz go? Nie masz, on z tobą jest ty jesteś przy nim. „Mam rodzinę? Nie „mam”, jestem członkiem tej rodziny. Kategoria posiadania może dotyczyć tylko rzeczy, które są różne od nas, samochód czy okulary, ale nigdy nie człowieka.


Czy mówiąc o ludziach, że ich mamy, nie budujemy w ten sposób swojego poczucia bezpieczeństwa? Nie nabieramy pewności, że ich obowiązkiem jest być przy nas?

Owszem, ale też moim obowiązkiem jest być przy nich! Taka wspólnota opiera się na wzajemnym wsparciu, a nie na posiadaniu. Szukanie w ludziach poczucia bezpieczeństwa jest bardzo niebezpieczne. Jeśli kocham kogoś dla poczucia bezpieczeństwa, to nie jest to prawdziwa miłość, ale urzeczowienie człowieka, uczynienie z niego przedmiotu dla zaspokajania naszych potrzeb.


Na czym zatem polega ewangeliczne ubóstwo?

Nadzieję w posiadanych rzeczach pokładać może nawet ten, kto fizycznie ma niewiele, i wtedy trudno jest mówić o ewangelicznym ubóstwie. Najważniejsze jest serce człowieka i to, dla jakich wartości jest w nim miejsce: dla tego, co można posiąść, czy dla wyższych wartości. Ewangeliczne ubóstwo zaczyna się, gdy człowiek chce żyć w jedności z Bogiem i uczestniczyć w Jego życiu. Nie poznaje się go po ilości posiadanych rzeczy – ono raczej objawia się w całym życiu i postawie człowieka, w jego sposobie bycia, w trosce o rzeczy, ale nie ich kulcie. Na początek Wielkiego Postu proponowałbym taką właśnie myśl: byśmy oczyszczali swoje myślenie o rzeczach i o ludziach zastanawiając się, czy ich nie ubóstwiamy, dążąc do ich posiadania.

 

_________________________________________________________________________________________________

Ks. prof. Antoni Siemianowski, wykładowca Prymasowskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie i Wydziału Teologicznego UAM, autor wielu dzieł z zakresu filozofii, m. in. wydanych niedawno „Człowiek i wolność” oraz „Wokół etyki wartości”.

 

 

 

 

 

 

Rozmawiała M. Białkowska
Fot. R. Woźniak/Przewodnik Katolicki

 

Zachęcamy do lektury najnowszego numeru „Przewodnika Katolickiego”

21 lutego 2015