Rozmowy na Wielki Post – wierność

„Wierność to pewna stałość, ale wymagająca świadomości wartości. Poza kontekstem wartości staje się bezużyteczna lub szkodliwa: jest sztywnym uporem albo wiernością ślepą, jaką obserwowaliśmy w historii wobec Adolfa Hitlera czy Józefa Stalina” – mówi w Przewodniku Katolickim ks. prof. Antoni Siemianowski. 


M. Białkowska: Czym jest wierność?

Ks. prof. A. Siemianowski: Wierność to pewna stałość, ale wymagająca świadomości wartości. Poza kontekstem wartości staje się bezużyteczna lub szkodliwa: jest sztywnym uporem albo wiernością ślepą, jaką obserwowaliśmy w historii wobec Adolfa Hitlera czy Józefa Stalina. Człowiek myślący się zmienia, musi więc zawsze czuwać nad tym, komu i czemu jest wierny. Wierność, choć pozytywna i ważna dla człowieka, nie jest wartością absolutną, wymaga ciągłej kontroli: czy to, czemu jestem wierny, na wierność zasługuje?


Zdarza się nam utożsamiać wierność z przywiązaniem. Czym się od siebie różnią?

Przywiązanie, ze względu na pewną stałość, może przypominać wierność. Różni je to, że przywiązujemy się sami z siebie, często bez udziału naszej woli – a wierność wypływa z rozeznania prawdziwej wartości drugiego człowieka albo sprawy. Przywiązanie nie wymaga od nas zaangażowania naszego „ja”, nie wymaga oddania się, w przywiązaniu jedynie bierzemy, korzystamy z jakiegoś dobra, które daje nam jakieś miejsce czy rzecz.


Czym jest wierność sobie?

Człowiek wierny sobie zachowuje pewną linię postępowania, wypływającą z jego wnętrza. Tu również najistotniejsze są wartości, uzasadniające tę wierność. Jeśli człowiek nie schodzi z obranej drogi, żeby nie znieważać własnego człowieczeństwa, żeby być prawdomównym czy ocalić własną sprawiedliwość, jego wierność sobie jest cnotą. Ale może być i tak, że czyimś motywem trwania przy swoim przekonaniu będzie upór, zaślepienie lub wstyd przed przegraną – wówczas o wierności sobie trudno mówić jak o czymś pozytywnym. Wierność sobie ma pozytywny sens jedynie w życiu tego człowieka, który jest otwarty na świat wartości i stara się być obiektywny w spojrzeniu na świat.


Czy miłość bez wierności jest jeszcze miłością? 

Niewątpliwie – jest jeszcze miłością. Ale też brak wierności tę miłość osłabia. Różne obserwujemy dziś postawy wobec wierności. Wielu boi się być wiernymi i dać słowo. Inni wymagają przyrzeczenia wierności zbyt wcześnie. Jeszcze inni jednego dnia zakochują się, a już drugiego obiecują wierność aż po grób. Tymczasem to czas jest sprawdzianem mojej trwałości, jest też szansą na rozpoznanie drugiej osoby: czy naprawdę jest ona wartością, której powinienem być wierny? Tu nie może być miejsca na pochopność decyzji. Wierności zagraża przecież tak wiele: zewnętrzna atmosfera, lekceważenie, słabość charakteru, skłonność do ulegania coraz to innym opiniom czy nastrojom, rozłąka. Zachowanie wierności wymaga też cierpliwości i umiejętności przebaczania, ciągłego dawania szansy…


A jeśli wierność zostanie zdradzona – można ją odnowić?

Można. Błąd czy grzech nie przekreśla całej relacji, nadal można ją twórczo odbudować. Przeszkadza nam w tym często uraz czy brak pokory, ale jest to możliwe. Oczywiście i tu pytać należy o wartości: komu i w imię czego chcemy przebaczać, dla jakiś wartości? Wbrew pozorom śmiertelnym wrogiem miłości wcale nie są zdrady, ale ukryte urazy, wyolbrzymione poczucie krzywdy, zawziętość, zawiść, zarozumiałość, pycha. To one czynią człowieka ślepym na świat wartości i utwierdzają go w przekonaniu, że powinien dążyć do osobistego szczęścia za wszelką cenę.

 

______________________________________________________________________________________

Ks. prof. Antoni Siemianowski, wykładowca Prymasowskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie i Wydziału Teologicznego UAM, autor wielu dzieł z zakresu filozofii, m. in. wydanych niedawno „Człowiek i wolność” oraz „Wokół etyki wartości”.

 

 

M. Białkowska/Przewodnik Katolicki
Fot. R. Woźniak/Przewodnik Katolicki

17 marca 2015