Słupca: jubileuszowe Wawrzynki

Mieszkańcy Słupcy uczcili patrona miasta św. Wawrzyńca. W dniach 9-10 sierpnia odbyły się tam doroczne Wawrzynki – w tym roku szczególne, bo zorganizowane po raz dwudziesty piąty. Świąteczne obchody wypełniły koncerty, wystawy i spektakle. Słupczanie modlili się również w intencji miasta podczas uroczystej sumy odpustowej.  

Program obchodów był jak zawsze bardzo bogaty. Jednym z jego głównych punktów była wieczorna procesja ulicami miasta i nieszpory w słupeckiej farze, w czasie których przypomniano męczeństwo św. Wawrzyńca. W postać męczennika wcielił się inicjator świętowanie ks. Jan Kwiatkowski, któremu na czas uroczystości przekazano symboliczne klucze do miasta. W niedzielę mieszańcy Słupcy zgromadzili się w kościele farnym ponownie, na sumie odpustowej, której przewodniczył sekretarz Prymasa Polski ks. Przemysław Kwiatkowski. W homilii zachęcał uczestników liturgii by jak św. Wawrzyniec zaufali Bogu, „chwycili Jego dłoń” i dali się Mu prowadzić. „Skąd św. Wawrzyniec wziął siłę by być tym, kim był? Jakie słowa usłyszał? Nic innego poza tym, co mamy i my – Słowo Boże, Eucharystię i codzienny krzyż. On był tak samo słaby jak my, tyle, że zaufał dłoni Chrystusa” – mówił kapłan. W procesji z darami niesiono do ołtarza m.in. pamiątkowe księgi poświęcone miejskim i powiatowym obchodom 150. rocznicy Powstania Styczniowego oraz chleb, który tradycyjnie został rozdzielony między przedstawicieli parafialnych Caritas i Stowarzyszenia im. św. Brata Alberta.

Tegoroczne Wawrzynki – jak wszystkie poprzednie – miały także swojego szczególnego bohatera, a właściwie bohaterkę. Do grona znamienitych postaci przypominanych co roku podczas świętowania dołączyła Marianna Fiszer, która zasłużyła się m.in. troską o zabytkowy kościół pw. św. Leonarda i czczony tam cudowny krucyfiks. Marianna urodziła się w 1787 roku jako córka miejscowego szewca. Wraz z mężem wyjechała do USA, wkrótce jednak wróciła, by opiekować się chorą matką. Przy okazji zaopiekowała się również kościołem św. Leonarda. W czasie II wojny światowej jako jedyna posiadała klucze do świątyni, bo jej nazwisko brzmiało z niemiecka i było identyczne z nazwiskiem komendanta miasta. Wymodliła wówczas przed cudownym krucyfiksem by Niemcy nie rozebrali kościoła. Przez 40 lat była w nim sprzątaczką, ministrantką, ogrodnikiem, gospodarzem, specjalistką od konserwacji okien, obrazów i dachu. Dbała o okoliczne nagrobki, naprawiała szaty liturgiczne, zbierała pieniądze na remonty i pilnowała, by je należycie przeprowadzono. W porozumieniu z ks. Franciszkiem Szczygłowskim, ówczesnym proboszczem słupeckiej fary, zadbała o odnowienie cudownego krucyfiksu. Gdy kapłan zginął męczeńską śmiercią w 1941 roku, wydobyła jego ciało z rąk gestapowców i zorganizowała pochówek w Gnieźnie. Zmarła dwadzieścia lat później, w kwietniu 1961 roku. Spoczywa w kościele św. Leonarda, który tak ukochała. Jej imię otrzymał kolejny krzew wawrzynu zasadzony w ogrodzie przy Muzeum Regionalnym z fundacji wspólnoty Żywego Różańca. 

BK, KR
Fot. K. Rybicka

11 sierpnia 2014