Spowiedź – źródło miłosierdzia czy utrapienia?

W dniach 9-11 lipca 2021 w Centrum Edukacyjno-Formacyjnym w Gnieźnie odbyły się weekendowe rekolekcje poświęcone sakramentowi pojednania. Jak mówią uczestnicy, był to czas modlitewnej ciszy, medytacji Słowa Bożego, a nade wszystko smakowania, jak dobry i miłosierny jest Bóg. Rekolekcje prowadził misjonarz miłosierdzia ks. Wojciech Rzeszowski. Zapraszamy do przeczytania nadesłanych świadectw.

Pisze Bożena:

W czasie rekolekcji zdałam sobie sprawę z tego, że sakrament pokuty i pojednania ma być moim spotkaniem z Ojcem, a nie z grzechem. Spowiedź nie może być kontemplacją moich grzechów. Kiedyś mówiono, że jest to Trybunał Sprawiedliwości, ksiądz Wojciech uświadomił mi, że jest to Trybunał Miłosierdzia. Wielokrotnie podczas nauk i osobistej medytacji odczuwałam ogromne wzruszenie. Bardzo bliskie stały mi się słowa św. Augustyna, komentujące spotkanie Jezusa z kobietą złapaną na cudzołóstwie: „Pozostało dwoje. Ta, która potrzebuje miłosierdzia i Ten, który jest Miłosierdziem”, jak i słowa Wilfrieda Stinissena: „Miłosierdzie i nędza – większego kontrastu być nie może”. Każdy z nas zna przypowieść o miłosiernym Ojcu. Ilu z nas odniosło ją do spowiedzi? Odejście młodszego syna, to obraz naszego upadku, wejścia w grzech. Odejście od Boga jest zawsze niszczące. A nasza potrzeba spowiedzi? Wystarczy, że pokażemy się naszemu Ojcu na horyzoncie, a On, gdy tylko zobaczy nas z daleka, nie czeka, On wybiega nam naprzeciw, rzuca nam się na szyję i obdarza ojcowskim pocałunkiem. Właśnie tak zareagował miłosierny Ojciec na powrót swojego syna. Ojciec, który jest Miłosierdziem. Dziękuję za ten owocny czas, dziękuję Panu Bogu, dziękuję ks. Wojciechowi, dziękuję współrekolektantom.

 

Pisze Małgorzata:

Podczas rekolekcji zostaliśmy zaproszeni do spojrzenia na sakrament pojednania w szczególny sposób i przy pomocy najlepszych narzędzi, czyli przy pomocy słów samego Boga. Jeśli przed spowiedzią godzinami ważyliśmy wszystkie swoje czyny z dokładnością do miligrama albo jeśli przystąpienie do konfesjonału wysysało z nas wszystkie siły, a po odejściu od niego jeszcze długo (aż do bólu głowy?) analizowaliśmy jej przebieg, jeśli nie przynosiła nam ona pokoju lub jeśli unikaliśmy jej latami, to warto było zadać sobie pytanie: z kim (a może z czym) idę się spotkać w tym sakramencie? Pytań jest więcej. Czy pamiętamy, że On jest dobry? Czy pamiętamy, że Bóg jest Miłością? Czy wiemy, że Jego miłosierdzie współgra ze sprawiedliwością, a nie jej zaprzecza? Czy wiemy, że łaska uświęcająca, za którą tęsknimy, to Ktoś, a nie coś? Czy wiemy, że zbliżamy się nie do trybunału sprawiedliwości, lecz do trybunału miłosierdzia? Czy idziemy na spotkanie z miłującym nas od założenia świata Bogiem, czy może bardziej na spotkanie z własną słabością, której przeżywanie przesłania nam widok Ojca? Trzy fragmenty Pisma Świętego ukazały nam, dlaczego możemy mieć pewność, że Bóg nas kocha bardziej niż się tego spodziewamy, oraz że skrucha serca jest furtką do pewności Bożego miłosierdzia. I że mamy z czego się cieszyć.

Najpierw w Księdze Rodzaju (2,4 – 3,15) poznajemy mechanizm doprowadzający człowieka do grzechu (inteligentne przeinaczenie słów Boga przez węża – wejście człowieka w dialog z wężem – przeinaczenie słów Boga przez człowieka – zwątpienie człowieka w mądrość Boga i zachwianie ufności w Niego – zmiana przez człowieka interpretacji dobra i zła – decyzja powodowana własną, a nie Bożą definicją dobra i zła – grzech – utrata harmonii z Bogiem i rozczarowanie rezultatem grzechu – osłabienie człowieka i cierpienie. Następnie św. Łukasz w przypowieści – bardziej o miłosiernym ojcu, niż o marnotrawnym synu – maluje nam obraz ojca, który nie tylko czeka na utracone dziecko, lecz z radością wybiega mu naprzeciw (Łk 15,11-32). Wystarczyło, że dziecko po przejściach ruszyło w drogę do domu, a ojciec je dostrzegł z daleka i sam skrócił dystans. Nawet nie domagał się tłumaczenia i śpieszno mu było do wspólnego radowania się. Co ciekawe, obojętnie z którym z synów utożsamiam się ja – nie muszę się obawiać, ojciec wyszedł do obu z nich…Wreszcie wraz ze świętym Janem (J 8,1-11) w świątyni przysłuchujemy się krótkiej rozmowie Jezusa i pewnej kobiety oskarżonej przez ludzi. Rozmowa tych dwojga uderza łagodnością, pokojem i pełna jest miłości. Zaowocowała uzdrowieniem, padły w niej słowa, za którymi tęskni wielu z nas: Ja cię nie potępiam.

Smakowaliśmy Słowo Boże we wspaniałej atmosferze gmachu CEF, w którego centralnym punkcie (w kaplicy) przez cały czas czekał na nas Bóg. Niezwykłość mieszkania z Panem pod jednym dachem sprzyjała odkryciu, że i w spowiedzi (oraz także w przygotowaniu do spowiedzi) to On powinien być w centrum naszej uwagi. Głębokie spotkanie z Bogiem domaga się dobrego miejsca i dobrego czasu również w naszych domach. Chodzi o przestrzeń dla refleksji, gdyż jest ona potrzebna do naszego rozwoju. Może więc warto najpierw skupić się na usposobieniu swojego ducha, na nastrojeniu serca na spotkanie z Bogiem, a dopiero potem zrobić rachunek sumienia? Prawdziwe spotkanie z Bogiem owocuje osobistą do Niego modlitwą. Możemy prosić Boga o łaskę głębokiej modlitwy, gdyż sama nasza praca do tego nie wystarczy.

Słowo Boże jest o niebo (to jest właściwe słowo) lepsze niż najlepsze słowo człowieka. Dlatego sięgaliśmy po Pismo Święte. Gdy się je czyta, nad nim rozmyśla, zaczyna ono w nas żyć i może nas przemieniać. Mieliśmy też dobrego nauczyciela. Ks. Wojciech nie tylko podzielił się z nami bogactwem wniosków płynących z Biblii (których zanotowałam kilka stron formatu kancelaryjnego), nie tylko zwrócił naszą uwagę na mnogość ewangelicznych zaproszeń do udziału w radości z odnalezienia zagubionego, ale i odpowiadał na nasze pytania –  a jakże! również liczne. Mogliśmy zadawać je i wprost, i anonimowo, a żadne nie pozostało bez odpowiedzi czy bez wskazówki. Wiemy już, że warto dobrze przygotować się do sakramentu. Nie mam tu jednak na myśli dwustu drobiazgowych pytań z rachunku sumienia, a bardziej uświadomienie sobie, że zamierzam spotkać się z miłującym mnie dobrym Ojcem. I że pułapką złego ducha jest położenie akcentu na niekończące się dylematy co do drobiazgów, gdyż ono odwraca moją uwagę od istoty spowiedzi, czyli od myślenia o Bogu i od modlitwy…

O ile Bóg jest zawsze kochający, o tyle człowiek – zraniony grzechem – ideałem nie jest. Jakże prawdziwą w tym kontekście wydaje się jedna z definicji spowiedzi: „spotkanie dwóch grzeszników, którzy doświadczają Bożego miłosierdzia”. Zdarza się, że spowiednik nie potraktuje nas właściwie. Pamiętajmy, że mamy prawo oczekiwać w spowiedzi czegoś dobrego, a nie złego. Mamy prawo zwrócić uwagę spowiednikowi na to, że czujemy się niewłaściwie potraktowani. Możemy też zdecydować się na stałego spowiednika i poprosić o pełnienie tej roli człowieka o zdrowej duchowości i zdrowej osobowości. Jesteśmy też zaproszeni do tego, by spowiadać się regularnie, gdyż dla naszego rozwoju jest potrzebny m.in. rytm (czasowy). Zwróćmy uwagę na spowiedź w jeszcze jednym kontekście czasu. Dobra spowiedź jest zamknięciem drzwi za przeszłością i przejściem do przyszłości. Bóg jest Bogiem przyszłości, a nie przeszłości. Bardzo jestem szczęśliwa, że mogłam spędzić te dwa rekolekcyjne dni właśnie na medytacji Bożego słowa, na odkrywaniu dróg Bożego miłosierdzia i poznawaniu Jego niezmierzonej miłości. Dziękuję!

 

14 lipca 2021