Szczęście pustelnika

„Często ludzie wyobrażają sobie życie w Karmelu jako bardzo dziwaczne. Tymczasem wręcz przeciwnie – my chcemy być jak najbardziej autentyczne, proste, normalne, radosne, żeby być przejrzystym znakiem, że jesteśmy poślubione Jezusowi” – mówi w rozmowie z Przewodnikiem Katolickim s. Maria Magdalena od Miłosierdzia Bożego z gnieźnieńskiego Karmelu (na zdjęciu z przodu).


Dla współczesnego człowieka życie kontemplacyjne może wydawać się czymś odległym. Tymczasem św. Teresa z Lisieux jest patronką misji, a więc życia czynnego. W jaki sposób można odnaleźć relację pomiędzy tymi dwoma obszarami?

– Przyglądając się życiu św. Teresy, łatwiej jest zrozumieć relację między kontemplacją a życiem czynnym. Chociaż Teresa była karmelitanką, Jezus złożył w jej sercu ogromne pragnienie, aby być jednocześnie kapłanem, misjonarzem, apostołem, także męczennikiem.


Takie totalne powołanie?

– Tak – to pragnienie bardzo paliło ją wewnętrznie, jednocześnie miała świadomość, że jeden człowiek nie jest w stanie realizować wszystkich powołań. Postanowiła szukać odpowiedzi i natrafiła w Piśmie Świętym na rozdział z Listu do Koryntian, który mówi, że Kościół składa się z wielu członków i każdy z nich jest za coś odpowiedzialny. Zrozumiała wtedy, że  Kościół ma także serce i że tak naprawdę jej powołaniem jest miłość. Ponieważ serce jest organem, dzięki któremu funkcjonuje całe ciało, podobnie w życiu duchowym – będąc miłością w sercu Kościoła, będzie mogła zrealizować wszystkie pragnienia związane z powołaniem. Dopiero to odkrycie dało jej prawdziwy pokój. Zresztą Teresa nie myślała o tym, aby być misjonarzem i apostołem dla wypełnienia jakichś konkretnych dzieł. Ona po prostu chciała całkowicie oddać się Bogu. Jej największym pragnieniem było to, żeby Jezus był kochany i aby dusze mogły Go poznawać.


Aby powstało w niej takie pragnienie, wcześniej chyba sama musiała doświadczyć jakiejś głębokiej relacji?

– Teresa była bardzo kochana przez swojego rodzonego ojca, posiadała więc także czysto ludzkie doświadczenie bycia kochaną. Z drugiej strony miała też przeżycia traumatyczne – śmierć matki, odejścia sióstr. Kiedyś, już jako zakonnica, klęczała przed Jezusem na krzyżu i doświadczyła tego, że Jego krew spływa na darmo. Była tym bardzo poruszona – stąd też zrodziło się pragnienie niesienia Jezusa, Dobrej Nowiny na cały świat – żeby Jego krew nie marnowała się. Chciała wykorzystać do tego każdą okazję – czy to miłości bliźniego, wyrzeczenia czy zapomnienia o sobie, wchodzenia w akty pokory, którymi mogłaby powiedzieć Jezusowi, że Go kocha. To była jej „mała droga”.


Z życiem kontemplacyjnym musi więc wiązać się duże skupienie uwagi – żeby czegoś nie przeoczyć…

– Takie małe okazje (w Karmelu nie ma dużych okazji) są związane z życiem wspólnotowym. Święta Matka – Teresa z Ávila tak przemyślała i zreformowała nasze życie, aby dwa aspekty – wspólnotowy i pustelniczy – dopełniały się. Dzięki temu możemy realizować cel, dla którego tutaj jesteśmy, czyli jednoczenie się z Jezusem poprzez życie we wspólnocie. Ono odzwierciedla na ile realna jest nasza relacja z Nim. Jeżeli jest prawdziwa – św. Teresa mówi, że mocą tej miłości męczennicy mają odwagę, by przelewać krew, apostołowie i misjonarze mają siłę głosić słowo Boże – mocą miłości, którą my tutaj w Karmelu możemy odnaleźć w takich małych, konkretnych sytuacjach.


Jakie mogą być oznaki powołania do życia kontemplacyjnego?  

– Pierwszą sprawą jest umiłowanie życia modlitwy. W rozmowie z kandydatką rozpoznajemy czy modlitwa – rozumiana jako egzystencjalna relacja z osobą Jezusa – pociąga ją, czy umie się w niej znaleźć, czy może bardziej skłania się ku życiu aktywnemu. Ważnym kryterium jest też umiłowanie słowa Bożego i pewna wrażliwość – w czasie rekolekcji możemy zobaczyć, czy ktoś słyszy Słowo, czy potrafi dostrzec, że ono odnosi się do jego życia i oświetla jego drogę. Pewnym znakiem może być też skłonność do milczenia i samotności. Gdy rozmawiam z dziewczętami, które nie mają powołania, często słyszę: „Co? Milczeć cały dzień? – niemożliwe!”. Najważniejsze jest jednak przenikające wszystko inne pragnienie radykalizmu, zarówno odnośnie do celu – miłować aż po śmierć z miłości, jak i wyboru środków.


Czy wewnętrzna postawa milczenia ma związek z konkretnym typem osobowości? 

– Nie, zdarzają się osoby, które bardzo lubią mówić i one też odnajdują się tutaj, podobnie jak osoby z natury bardziej milczące.


Umiłowanie modlitwy może mieć z kolei związek z formacją wyniesioną z domu. Proces laicyzacji postępuje i jest coraz więcej osób, które po prostu nie mają katolickiej formacji…

– Czasem Pan Bóg nie zważa na nic, powołuje nawet bez takiego podstawowego fundamentu. Na początku w naszej wspólnocie duży akcent kładziemy na formację ludzką, która polega na rozmowach, słuchaniu i pomaganiu w zrozumieniu siebie. Jest jednak konieczne, aby kandydatka chciała poznać swoje uwarunkowania, prawdę o sobie. Jeśli będzie na tyle otwarta, na tyle lojalna wobec samej siebie, to na tym fundamencie powołanie może wzrastać. Natomiast przeszkodą może być pewne zamknięcie i lęk. Jeśli człowiek nie znajduje w sobie siły, aby go przełamać, to może znaczyć, że Jezus go nie powołuje, Jezus nie jest sprzeczny z samym Sobą. Jeżeli daje powołanie, daje także możliwość realizacji tego powołania.


Jeśli mówimy o przeszkodach – myślę, że kontaktu z Karmelem mogą szukać także dziewczyny z różnymi zranieniami…

– Jest oczywiście jakaś granica, ale przy dużym otwarciu, nawet głębokie rany mogą nie stanowić przeszkody. W czasie formacji na ogół pomaga się przy użyciu zwykłych środków: poprzez modlitwę, kierownictwo duchowe, rozmowy z mistrzynią czy przeoryszą, życie wspólnotowe. Jeśli jest potrzebna pomoc psychologiczna – korzystamy także z niej. Ponieważ człowiek jest całością, nie można oddzielić jego psychiki od ducha – jeśli  psychika nie jest uzdrowiona, to i duch będzie kulał. Posłużę się przykładem, który nam karmelitankom jest bliski. W Twierdzy wewnętrznej św. Teresa od Jezusa przedstawia duszę ludzką jako zamek, w którym jest wiele komnat, ale jest tam też wiele płazów, gadów niepozwalających przejść głębiej – do komnaty, gdzie może dokonać się zjednoczenie z Jezusem. Narzędzia psychologiczne w jakimś sensie pomagają nam nazwać te płazy i gady, żeby móc się od nich uwolnić. Lubię ten cytat św. Pawła, w którym mówi, że w walce duchowej nie można zadawać ciosów w próżnię, ciosy muszą być dobrze wymierzone, a żeby dobrze wymierzyć, trzeba widzieć, co mamy przed sobą. Ta rzeczywistość najczęściej wiąże się właśnie z ranami, z niezaspokojonymi potrzebami czy z wewnętrznym nieuporządkowaniem.


Samotność postrzegana jest jako przekleństwo naszych czasów. Czym jest dla sióstr samotność?

– U nas, karmelitanek, samotność jest pewnym sposobem życia. Jest z jednej strony oddzieleniem od świata, a z drugiej skoncentrowaniem się na Obecności, na Tym, który nas miłuje i Którego wciąż oczekujemy. Tak naprawdę samotność mamy wpisaną ontologicznie. Każdy człowiek swoją rzeczywistość wewnętrzną musi przeżyć sam. Nawet jeśli ktoś towarzyszy mu z zewnątrz, to zawsze gdzieś głęboko jest samotny. Dobrym lekarstwem na samotność jest modlitwa za innych, czyli wprowadzanie w swoje serce  tych osób, które potrzebują modlitwy, oczekują jej, cierpią, zmagają się. Zapraszanie innych  w tę przestrzeń samotności i modlenie się za nich jest na pewno czymś bardzo cennym.


Św. Teresa z Ávila mówiła: „Jest wielkim szaleństwem chcieć być aniołem, gdy się jest człowiekiem – pomyśleć tylko, mamy ciało, które zresztą wcale nie jest takie złe”. Jak pogodzić ascezę z roztropnością?

– Rzeczywiście Święta Matka miała ogromne poczucie realizmu i wielką roztropność – można powiedzieć, że była świetnym psychologiem. Reformując Karmel, kładła duży nacisk na wyrzeczenie ewangeliczne – najbardziej zależało jej na tym, aby nauczyć siostry wyrzekania się samych siebie. Nie była zwolenniczką cielesnych pokut, powiedziałabym wręcz przeciwnie – lubiła i kurczaki, i dobre perfumy…


Chyba nie używała ich w Karmelu?

– Ale lubiła. Natomiast siostry zachęcała przede wszystkim do walki duchowej. Powtarzała często: „patrzcie na Ukrzyżowanego, a wszystko dla was będzie lekkie”. Uważała, że asceza realizuje się w miłości bliźniego, w oderwaniu i pokorze. Gdy siostry wstępowały do Karmelu, mówiła: zobaczcie, czy jesteście w stanie oderwać się od najbliższych – od rodziców, znajomych, przyjaciół, a przede wszystkim od siebie. Ascezą może być też to, co towarzyszy nam przez całe życie – podejmowanie bardzo drobnych rzeczy, począwszy od porannego wstawania o 5.15, poprzez przyjmowanie różnych niedogodności,  np. gdy łazienka jest zajęta i trzeba zejść piętro niżej, poprzez plan dnia, który jest zawsze taki sam – czyli pewną monotonię życia, poprzez umartwienia, które niesie życie wspólnotowe, praca, choroba, starość. Święta Matka kładła duży nacisk na przyjmowanie wszystkiego pogodnie, z humorem, biorąc na siebie to co trudniejsze, co jest dla mnie bardziej wymagające, gdzie mogę dać więcej, oszczędzając trudu współsiostrze. Jej roztropność wiązała się z realizmem. Życie w klauzurze jest bardzo wymagające. Posłużę się takim przykładem ojców pustyni: W czasie rekreacji ojciec magister zachęca jednego z nowicjuszy do napięcia łuku. Gdy ten napiął go już mocno, ojciec mówi „jeszcze mocniej!” – „Ależ ojcze, łuk już jest bardzo mocno napięty, gdy napnę mocniej, pęknie!”. I wtedy magister wytłumaczył mu, że tak jest właśnie z rzeczywistością pustelnika, mniszki. Musi więc istnieć pewna równowaga na przykład pomiędzy samotnością i rekreacją. Tutaj też ujawnia się realizm Świętej Matki, która chciała, aby siostry miały wielkie rekreacje, czyli takie dni w ciągu roku, kiedy nie ma milczenia, nie ma pracy, kiedy jest świętowanie. Właśnie po to, aby przełamać monotonię i trud codziennego  życia.

Często ludzie wyobrażają sobie życie w Karmelu jako bardzo dziwaczne. Tymczasem wręcz przeciwnie – my chcemy być jak najbardziej autentyczne, proste, normalne, radosne, żeby być przejrzystym znakiem, że jesteśmy poślubione Jezusowi. Oczywiście, jak powiedziałam na początku są momenty trudne, ale nasze życie daje naprawdę głębokie szczęście, którego źródłem jest obcowanie z Bogiem. I to jest cała tajemnica.

Krystyna Matuszewska „Przewodnik Katolicki” 2/15

S. Maria Magdalena od Miłosierdzia Bożego – mistrzyni nowicjatu z Karmelu Świętej Rodziny w Gnieźnie.

Fot. Karmel Gniezno

2 lutego 2015