Tak działa Bóg

Abp Henryk Muszyński w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego: Mam takie przekonanie, że człowiek z realną wiarą w swój chrześcijański fundament nie zaciska pięści, tylko ma dłoń otwartą. Publikujemy tekst rozmowy. 

 

BŁAŻEJ STRZELCZYK: Księże Prymasie, jak nie zwariować w nadchodzącym roku?

ABP HENRYK MUSZYŃSKI: 
Niech pan będzie wierny swoim przekonaniom, niezależnie od koniunktury.


Łatwo mówić.

Jeśli pan, już na początku naszej rozmowy, wyraża przekonanie, że będę tu tylko „ładnie mówił”, to się zaczynam trochę niepokoić. Chociaż z drugiej strony, taką już sobie wybraliśmy konwencję, w wywiadzie ma być ładnie, pan ma ładnie pytać, ja mam ładnie odpowiadać, a może po prostu mówić szczerze, prosto, bez pozy i udawania.


Czemu się więc Ksiądz Prymas ­niepokoi?

Znam wielu ludzi, którzy ładnie mówią. Mam, wie pan, 85 lat, i słyszałem tysiące osób, które mogły się pochwalić świetną erudycją, a jeszcze bardziej wykwintną elokwencją. Nie jest to zresztą nic nowego, bo już Psalmista mówi: „ma oblicze gładsze od masła, a język napastliwy”.


I co z nimi?

Mają jedną, kluczową wadę – są całkowicie niewiarygodni. Zna pan takich ludzi? Mają pełne usta fraz o dobru ogółu, o szacunku, o bezpieczeństwie itd., a gdyby się tak nachylić do rzeczywistości, to się okazuje, że są niewiarygodni.


To też ładne, z tym „nachylaniem się do rzeczywistości”.

To jedyna rzecz w życiu, która nie kłamie. Rzeczywistość jest! Rzeczywistość nie umie oszukiwać, snuć insynuacji, kalkulować. Życie na ogół nie kłamie. Dlatego największy dramat jest wtedy, gdy to, co się mówi, pozostaje w sprzeczności z życiem. Boże, broń nas przed czymś takim. Biblia ostrzega, że nie po słowach, ale po owocach poznaje się jakość drzewa i ludzi.


A gdy się nie jest wiarygodnym?

Wtedy traci się zaufanie, a bez zaufania nie da się niczego trwałego i godnego uwagi zbudować.


Co to jest zaufanie?

„Tygodnik” wręczał niedawno Medal św. Jerzego panu prof. Adamowi Strzemboszowi, prawda?


Prawda.

Dzięki Bogu, że mamy drugiego z mojego, przedwojennego pokolenia człowieka, który może stanąć przed audytorium i powiedzieć: „warto być przyzwoitym”, choć, jak zwykł powtarzać prof. Bartoszewski, „warto być uczciwym i przyzwoitym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto”.


Ufa Ksiądz Prymas profesorowi Strzemboszowi?

Nie sposób nie ufać. Przede wszystkim biorąc pod uwagę jego kompetencje. Po drugie – elementarną prawość. Wobec obecnych zawirowań, półprawd, insynuacji, a także – i nie boję się tego powiedzieć – kłamliwych ideologii, musimy mieć takich ludzi jak on. Ludzi, którzy stoją nie na straży swoich przekonań, lecz na straży elementarnej przyzwoitości, prawości i konstytucji. Nie jestem prawnikiem, muszę zatem polegać na osobach kompetentnych, do których mam zaufanie.

My dziś mamy, niestety, ogromny deficyt zaufania. Bo to jest, wie pan, klucz do drugiego człowieka. Jeśli nie ufamy, nie mamy relacji. A człowiek jest istotą relacyjną, „nikt nie jest samotną wyspą”, i właśnie w relacji do innych weryfikuje się wymiar naszego człowieczeństwa – na ile jesteśmy ludźmi zasługującymi na zaufanie.


Nie zwariować, czyli ufać?

Tak, bo Pan Bóg znając nasze słabości, zaufał nam, a to zobowiązuje. Oczywiście dał nam również rozsądek i mądrość, która nakazuje, by przed kleptomanem nie kłaść pieniędzy. Trzeba zaufać bez wstępnych założeń. Ja się staram każdego ranka wzbudzać w sobie na nowo zaufanie do człowieka. Prof. Strzembosz jest dla mnie człowiekiem w pełni wiarygodnym, szukającym zawsze i wszędzie obiektywnej prawdy. Stąd w sprawach jurydycznych, i nie tylko, mogę na nim polegać. Pomimo zmieniających się społeczno-politycznych uwarunkowań zawsze był i pozostał sobą.


A jak się nie dać koniunkturze?

Musi pan pogodzić się z tym, że będzie się pan narażał. Jedni będą bili brawo, drudzy będą siać wątpliwości i podważać. W takiej konfrontacji zawsze trzeba zachować spokój i wierność samemu sobie i własnym przekonaniom. Zawsze, gdy zaczną bić brawo albo podważać, należy zachować wzmożoną czujność i spokój. Znane porzekadło głosi: „ponieważ tłum ci klaskał, jest to dowód, żeś nie kłuł, lecz głaskał”.


To czym się kierować, żeby ­zachować spokój?

Szukać prawdy. A prawda jest właśnie w rzeczywistości, czyli w zgodności faktów i wydarzeń z obiektywnymi realiami. Kiedy pojawiają się wątpliwości, niech pan natychmiast weryfikuje i sprawdza, czy to, co się wydarzyło, odpowiada obiektywnej prawdzie i rzeczywistości.


A dlaczego jest tak, że jedni będą bili brawo, a drudzy podważali?

No właśnie dlatego, że się siebie boimy lub szukamy poklasku i chwały dla własnego „ja”. Jesteśmy przekonani, że światem rządzi rywalizacja, że na wierzch ma wypłynąć nie obowiązująca i elementarna prawda, tylko raczej moja racja. I to nam przeszkadza w nawiązywaniu relacji z innymi.


A mogę zmieniać zdanie?

Nie! Nie w sprawach zasadniczych. Tylko musi pan wiedzieć, jakie to są sprawy zasadnicze. Życie przyzwoite będzie miało jakby dwa bieguny. Na jednym musimy sobie powiedzieć: „bądź wierny przekonaniom, niezależnie od koniunktury”, ale na drugim biegunie: „nie przestawaj być swoim własnym siewcą niepokoju”.

 

Cały tekst na TUTAJ

 

 

 

Artykuł pochodzi z nr  1-2/2018 TP
Fot. B. Kruszyk

29 grudnia 2017